SEWERYN LIPOŃSKI
26 kwietnia 2018
- Poznań… Pan Tadeusz Zysk, w pełni przez nas popierany, chociaż nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości – tak Jarosław Kaczyński, prezes PiS, przedstawił kandydata na prezydenta Poznania.
Już wszystko jasne. Najpoważniejszym, i zapewne – mimo kandydatury Jarosław Pucka – również najgroźniejszym rywalem Jacka Jaśkowiaka w wyborach 2018, będzie Tadeusz Zysk z poparciem PiS.
To nie jest zaskoczenie. To raczej „oczywista oczywistość”, o której poznańscy działacze PiS nieoficjalnie mówili od wielu miesięcy, ale dopiero teraz oficjalnie przyklepał ją prezes Jarosław Kaczyński.
Już ponad rok temu poznański PiS wskazał Zyska. I czekał na akceptację centrali partii. Przyznam, że od dłuższego czasu wydawało mi się niezbyt prawdopodobne, by miała tu nastąpić jakaś zmiana.
Dlatego Zysk praktycznie od początku widniał na Poznań Spoza Kamery na pasku z kandydatami, u góry strony, jako kandydat PiS.
Skąd była ta pewność? Poza tym, że Tadeusza Zyska popierały poznański struktury partii, to jeszcze poseł Tadusz Dziuba – szef PiS w Poznaniu i główny zwolennik kandydatury Zyska – już jesienią w rozmowie z Radiem Poznań szczegółowo opowiadał, jak ma wyglądać kampania Zyska itd.
Zwracałem wtedy uwagę, że tak doświadczony polityk jak Dziuba nie pozwoliłby sobie na podobne komentarze, gdyby nie miał 100 proc. pewności, że jest zielone światło od prezesa Kaczyńskiego dla kandydatury Zyska.
Zresztą Tadeusz Dziuba to stary znajomy Jarosława Kaczyńskiego. Znają się jeszcze z czasów Porozumienia Centrum. Każdy, kto śledzi polską politykę, wie, że takie wieloletnie znajomości z szefem PiS mają kolosalne znaczenie.
I niewykluczone, że właśnie na tym przejechał się poseł Bartłomiej Wróblewski, który sam chciał być kandydatem PiS na prezydenta Poznania. Dodajmy zresztą, że przejechał się nie pierwszy raz, bo już w wyborach 2015 liczył na „jedynkę” na liście do Sejmu. Tymczasem to Dziuba ostatecznie był „jedynką”, a Wróblewski wylądował na… 11. miejscu.
Zabiegi Bartłomieja Wróblewskiego
To oczywiście wcale nie oznacza, że sprawa była z góry taka oczywista. Pamiętam, że nawet od jednego z polityków PiS kojarzonych z Dziubą słyszałem, że Zysk wcale nie będzie kandydatem, że to tylko jakaś zasłona dymna.
Poseł Bartłomiej Wróblewski także zdawał się szczerze wierzyć, że tę wstępną kandydaturę Tadeusza Zyska da się jakoś odkręcić. Rozmawiałem z nim sporo razy przez ostatni rok. Nie wyglądał na kogoś, kto walczy o sprawę, która w jego oczach z góry jest przegrana.
Przeciwnie. Dało się zauważyć, że Wróblewski był bardzo zdeterminowany. Korzystał z każdej okazji, by pojawić się w mediach, organizował spotkania z mieszkańcami poszczególnych poznańskich osiedli.
Przyjechał nawet na sesję budżetową rady miasta. I z mównicy apelował do prezydenta Jacka Jaśkowiaka o lepszą współpracę z rządem. Z tej wizyty przy pl. Kolegiackim wynikła zresztą cała historia z paliwem, którego Wróblewskiemu zabrakło, i po które jeździli dla niego strażnicy miejscy.
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
Kiedy w grudniu „Głos Wielkopolski” opublikował sondaż, w którym Wróblewski miał 21,5 proc., zaczęły krążyć pogłoski, że to on sam ten sondaż zlecił (choć sam poseł nigdy tego nie potwierdził).
Jego zabiegi o to, by przekonać władze partii do swojej kandydatury na prezydenta Poznania, były na tyle intensywne, że Wróblewski doczekał się nawet na łamach Poznań Spoza Kamery prześmiewczego prezentu gwiazdkowego. Przypomnijmy:
Dla posła Bartłomieja Wróblewskiego…
Sondaż skrojony na miarę. Czyli taki, w którym niejaki Bartłomiej Wróblewski zgarnia w I turze jakieś 30 proc. głosów, może nawet ją wygrywa. W tymże sondażu niejaki Tadeusz Zysk ma poparcie na granicy błędu statystycznego. Oczywiście to, kto zlecił badanie, jest tajne przez poufne.
I wszystkie te starania Bartłomieja Wróblewskiego na nic! Kandydatem PiS na prezydenta Poznania będzie jednak Tadeusz Zysk.
Tadeusz Zysk nieznany wyborcom PiS… na razie
Jakie są plusy i minusy tej kandydatury? Przypomnijmy: mówimy o potencjalnie najgroźniejszym rywalu Jacka Jaśkowiaka. Zatem to od niego będzie zależało, czy rywalizacja będzie fascynująca jak w wyborach 2006 i 2014, czy może skończy się miazgą jak wybory 2010.
Poza gotowym hasłem wyborczym – umówmy się, sloganu „Zysk dla Poznania” nikt nie zdoła przebić – przed Tadeuszem Zyskiem i jego sztabem dużo pracy.
Przede wszystkim musi zbudować rozpoznawalność. Sondaż dla „Wyborczej” z listopada 2017 r. pokazał, że chciało wtedy na niego głosować zaledwie 12 proc. poznaniaków, czyli mniej więcej połowa poznańskich wyborców PiS.
Później – w sondażu IBRiS opublikowanym przez „Głos” w grudniu – już niby było lepiej. Zysk miał tam 20,5 proc. Poseł Wróblewski zwracał jednak uwagę, że w tamtym sondażu nie było Jarosława Pucka podbierającego PiS „umiarkowanych” wyborców.
Zresztą sam Wróblewski w późniejszym sondażu tej samej pracowni – i to już z udziałem Pucka – wypadł lepiej. Miał 24,5 proc. Partia Kaczyńskiego ma zwykle dość zdyscyplinowany elektorat, więc wszystko wskazuje, że problem Zyska leży tu raczej w rozpoznawalności.
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
Z drugiej strony – nie ma co demonizować. Przecież Jacka Jaśkowiaka dwa miesiące przed wyborami 2014 jako kandydata na prezydenta potrafiło wymienić zaledwie 3 proc. wyborców., a sondaże nie dawały mu najmniejszych szans z Ryszardem Grobelnym.
Prezydent Andrzej Duda jako kandydat też został wyciągnięty z dalszego szeregu polityków PiS. Pierwsze sondaże dawały mu 12 proc. Jego przykład chyba najlepiej pokazuje, że nawet nieznanego kandydata można „wykreować” w parę miesięcy, oczywiście o ile się nadaje i trafia do wyborców.
Zastanawiam się nawet, czy tak długie przeciąganie sprawy przez prezesa PiS nie było celowe, by dziennikarze i wyborcy żyli rywalizacją o miano kandydata w dużych miastach? Dzięki temu w powszechnej świadomości utrwaliły się nazwiska Jaki i Karczewski w Warszawie, Zysk i Wróblewski w Poznaniu itd.
Jeszcze a propos Andrzeja Dudy. Jego wielkim atutem był wiek. To zapewne przyciągnęło młodych wyborców, którzy w większości zagłosowali właśni na Dudę. Teraz, w Poznaniu, PiS sam się takiego potencjalnego atutu pozbawia, stawiając na 64-letniego Zyska.
Kandydat PiS na prezydenta Poznania ma za to inny duży walor. Mianowicie… nie należy do PiS. Tak, to nie żart, szyld partii Jarosława Kaczyńskiego jest przecież w Poznaniu czymś, co zwłaszcza w II turze wyborów bardziej obciąża niż pomaga.
Wystarczy prześledzić wyniki wyborów. W parlamentarnych i samorządowych PiS nigdy w ostatniej dekadzie nie przebił tu 25 proc. Mało tego, nawet Lech Kaczyński i Andrzej Duda, gdy wygrywali wybory prezydenckie, w samym Poznaniu przegrywali z kretesem (odpowiednio 33,3 i 31,6 proc. w II turze).
Z tego Tadeusz Zysk z pewnością zdaje sobie sprawę. Już od jakiegoś czasu dystansuje się od działań partii w stolicy, podkreśla, że do niej nie należy i że chodzi mu o Poznań.
Prezydent Jacek Jaśkowiak oczywiście i tak będzie go w kampanii obrzucał sprawą Trybunału Konstytucyjnego, upolitycznianiem sądów, mediów publicznych, skutkami reformy oświaty itd. Jako twarz PiS Tadeusz Zysk, czy mu się to podoba czy nie, będzie tym wszystkim obciążony.
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
Tak w ogóle – co za paradoks! Teraz to Jacek Jaśkowiak będzie przywracał w kampanii hasło typu „brońmy niezależności Poznania”, którym w wyborach 2014 posługiwał się Grobelny, przestrzegając przed… Jackiem Jaśkowiakiem.
Mimo wszystko Tadeusz Zysk i tak będzie miał pod tym względem łatwiej, niż miałby Bartłomiej Wróblewski. Tego ostatniego obciążałoby bezpośrednie zaangażowanie w zmiany w sądownictwie, czy podpis pod wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Za to Zysk w tych sprawach zawsze może się delikatnie odciąć: „to nie ja, to oni”. Pod tym względem będzie w podobnej sytuacji jak Jacek Jaśkowiak w wyborach 2014, kiedy ten też musiał odcinać się od różnych działań, jakie poznańska Platforma podejmowała w poprzednich latach np. we współpracy z prezydentem Grobelnym.
Pamiętajmy, to nie przypadek, że właśnie w Poznaniu PiS stawia na umiarkowanego i niezwiązanego formalnie z partią kandydata. To może mieć szczególne znaczenie w II turze i przyciągnąć część wyborców przeciwnych Jackowi Jaśkowiakowi.
Jestem przekonany, że w kampanii Zysk będzie mówił o drogach, o dworcu, o mieszkaniach komunalnych, o bezpieczeństwie w centrum itd. Za to ani jednym słowem nie zająknie się o dekomunizacji, o aborcji, o religii czy o Smoleńsku.
Jeśli PiS choćby zbliży się w ten sposób do granicy 40 proc. w II turze – będzie to już sukces Tadeusza Dziuby i oczywiście samego Tadeusza Zyska.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: