Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

11 sierpnia 2019

Wybory 2019. Jednak wciąż 10 posłów z Poznania. Historia mandatu, którego nie było, czyli fatum PO i niedoszły poseł Kukiz'15

#Wybory 2019 #Poznań #Sejm #posłowie #mandat #PO #PiS #SLD #Kukiz #wybory parlamentarne

SEWERYN LIPOŃSKI
11 sierpnia 2019

Już wiadomo, że w październikowych wyborach z Poznania i okolic do Sejmu dostanie się znów 10, a nie 11 posłów. Mimo krążących m.in. wśród samych parlamentarzystów pogłosek okręgowi poznańskiemu nie przypadł dodatkowy mandat.

- Ten dodatkowy mandat jest oczywisty - mówił niedawno Waldy Dzikowski, poseł PO, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Z wyliczeń wynikało bowiem, że poznański okręg wyborczy do Sejmu (czyli miasto Poznań plus pow. poznański) przekroczył 900 tys. mieszkańców.

Wygląda jednak na to, że Państwowa Komisja Wyborcza spłatała politykom wszystkich opcji niezłego figla, bo w zamieszczonym właśnie na jej stronach obwieszczeniu o okręgach na wybory 2019 o żadnych 11 mandatach dla Poznania nie ma ani słowa. Przeciwnie - stoi jak byk:



Zatem 13 października z Poznania i okolic będziemy wybierać do Sejmu nadal 10 posłów. To z kolei oznacza, że na niektórych listach - zwłaszcza tych największych ugrupowań - zaczyna się robić ciasno.

Na przykład na poznańskiej liście Prawa i Sprawiedliwości. Przypomnijmy, że jej liderką została "spadochroniarka" Jadwiga Emilewicz, obecna minister przedsiębiorczości i technologii. A przecież poza nią będzie kandydować jeszcze cała trójka obecnych posłów PiS z Poznania.

ZOBACZ TAKŻE: Wybory 2019. Kaczyński z Gowinem chcą powalczyć o głosy w dużych miastach. W Poznaniu rzucają na pożarcie Jadwigę Emilewicz

- Będziemy aktywnie zabiegać, żeby zdobyć w Poznaniu cztery mandaty, to jest naszym celem - zadeklarował parę dni temu Szymon Szynkowski vel Sęk, wiceminister spraw zagranicznych i poznański poseł PiS, gdy pytałem go o kampanię i właśnie listy do Sejmu.

Tyle że przy 10 mandatach do rozdania to prawie niemożliwe. Tak na szybko pobawiłem się kalkulatorem metody d'Hondta i sprawdziłem różne warianty.

Jeśli politycy PiS faktycznie chcieliby ugrać w Poznaniu cztery mandaty, to musieliby liczyć, że:

- albo sami zdobędą tu ponad 30 proc. głosów, co NIGDY W ŻADNYCH WYBORACH (z wyjątkiem tych do Senatu, gdy było ledwie 2-3 kandydatów, i II tury prezydenckich) im się w Poznaniu nie udało

- albo zaskakująco słabo - poniżej 45 proc. - wypadnie tu Koalicja Obywatelska, co jednak wydaje się niemożliwe, patrząc choćby na wyniki eurowyborów 2019

- albo żadnego mandatu nie weźmie tu Lewica, ale to też mało prawdopodobne, patrząc na wysoki wynik Wiosny z eurowyborów i obecne połączenie sił na lewicy

Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(



Temu wszystkiemu zapewne z ulgą przygląda się wojewoda Zbigniew Hoffmann. Już kiedyś próbował dostać się do Sejmu z poznańskiej listy, w 2011 r. przegrał mandat posła o 33 głosy (!!!), ostatnio też mu nie poszło. To teraz kandyduje jako "jedynka" z Konina i miejsce w parlamencie ma niemal pewne.

Nieco bardziej komfortową sytuację ma Koalicja Obywatelska. Praktycznie jak w banku ma pięć mandatów, jeśli nie wydarzy się jakaś katastrofa, to nawet sześć.

Ale i tu chętnych nie brakuje. Liderka listy Joanna Jaśkowiak może już zapoznawać się z warunkami w hotelu sejmowym, jednak do Sejmu wybierają się też ponownie Rafał Grupiński, Adam Szłapka, Waldy Dzikowski i Szymon Ziółkowski.

Do tego kilka nazwisk, które mają przyciągnąć centrolewicowych wyborców, jak Marta Mazurek czy Franciszek Sterczewski. Tu zatem również - wbrew pozorom - walka o mandaty może być całkiem zacięta.

Oczywiście brak dodatkowego, jedenastego mandatu zmniejsza szansę na ugranie czegokolwiek mniejszym komitetom, takim jak Konfederacja czy PSL Koalicja Polska. Choć ci ostatni nigdy posła z Poznania nie mieli i chyba i tak specjalnie na to nie liczyli.

Sprawdzamy, kto byłby jedenastym poznańskim posłem



Jak być może kojarzycie - bardzo lubię różne dywagacje na zasadzie "a co by było gdyby...?". Tym razem też postanowiłem trochę pogrzebać w historii. Zobaczmy, kto wziąłby w Poznaniu jedenasty mandat w poprzednich wyborach, i jak wpłynęłoby to na ich wyniki.

Pod lupę bierzemy tylko wybory od 2001 r. Bo to wtedy zaczął obowiązywać obecny podział na okręgi i właśnie od tamtej pory z Poznania i okolic wybieramy dokładnie 10 posłów.

WYBORY 2001

Już na dzień dobry jest ciekawie. Ale wcale nie z powodu jedenastego posła, tylko z powodu ordynacji wyborczej, którą rządzący jeszcze wtedy AWS zmienił krótko przed wyborami.

Zamiast metody d'Hondta przy podziale mandatów zastosowano wówczas tzw. zmodyfikowaną metodę Sainte-Lague. Ta druga - mówiąc możliwie najprościej - zwiększa prawdopodobieństwo, że któryś z kolejnych mandatów dostanie ugrupowanie z gorszym wynikiem, a nie przejmą go te z najwyższym poparciem.

To doskonale sprawdziło się właśnie w Poznaniu. Komitet SLD-UP zgarnął tu aż 42 proc. głosów, ale posłów wprowadził "tylko" pięcioro, tymczasem gdyby zastosować zwykłą metodę d'Hondta - miałby sześcioro:




Ten jeden mandat, który "dzięki" metodzie Sainte-Lague nie przypadł lewicy, przechwycił debiutujący wówczas na scenie politycznej PiS.

No dobra, a co z dodatkowym jedenastym mandatem, który mieliśmy sprawdzać? Otóż w obu przypadkach przypadłby innej raczkującej dopiero partii - Platformie Obywatelskiej.

Wziąłby go konkretnie Piotr Buczkowski, nieżyjący już dziś były poseł Unii Wolności, działacz Solidarności. Co ciekawe - w wyścigu o ten mandat wyprzedziłby kolejną na liście PO Ewę Marciniak o... 11 głosów!

WYBORY 2005

Tu także dodatkowy mandat przypadłby Platformie Obywatelskiej. A konkretnie Agnieszce Kozłowskiej-Rajewicz, bo to ona miała szósty najlepszy wynik na liście PO, tymczasem partia wzięła "tylko" pięć miejsc w Sejmie.



Co się odwlecze, to nie uciecze, bo Kozłowska-Rajewicz dostała się do Sejmu dwa lata później - już bez żadnych mandatów widmo. Później pracowała też w rządzie i była europosłanką.

Co ciekawe - całkiem blisko wprowadzenia posła z Poznania była tu też... Samoobrona. To jej przypadłby (gdyby istniał!) dwunasty mandat. Dostałby go lider listy Andrzej Aumiller, który i tak został potem ministrem budownictwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

WYBORY 2007

Szczyt potęgi Platformy. Wyraźne zwycięstwo w wyborach po słynnej debacie Donalda Tuska z Jarosławem Kaczyńskim. W poznańskim okręgu na PO zagłosowało aż 58,6 proc. ludzi!



Dlatego partia Tuska zgarnęła aż 7 z 10 mandatów. I to jej przypadłby także ósmy. Zdobyłaby go Maria Grabkowska - ówczesna radna sejmiku wojewódzkiego.

WYBORY 2011

Tym razem PO niby trochę słabsza, zarówno w kraju, jak i w Poznaniu (55,1 proc.). I już nie siedmioro, tylko sześcioro posłów.



Jednak to właśnie Platforma wzięłaby nie tylko jeden, ale nawet dwa kolejne mandaty. Ten jedenasty oznaczałby dalsze posłowanie Michała Stuligrosza. Ten zresztą i tak wrócił później do Sejmu, za Agnieszkę Kozłowską Rajewicz, gdy została europosłanką.

Trzeba tu dodać, że siódmy mandat Platformie w rzeczywistości rzutem na taśmę odebrał SLD. Konkretnie zrobiła to niezniszczalna Krystyna Łybacka - po raz siódmy (!) z rzędu, a po raz trzeci jako jedyna z Sojuszu, dostając się do Sejmu.

WYBORY 2015

Zmiana władzy w kraju. Jednak w Poznaniu wciąż najsilniejsza PO. Ze znacznie słabszym, niż w poprzednich wyborach wynikiem, zdołała mimo wszystko wprowadzić pięcioro posłów.



Dodajmy jednak, że piąty mandat przypadł Platformie tylko dlatego, że Zjednoczona Lewica nie zdołała przekroczyć w całym kraju progu wyborczego. Inaczej posłanką zamiast Jacka Tomczaka zostałaby Katarzyna Kretkowska.

Tymczasem walka o jedenasty mandat - gdyby był - toczyłaby się wyjątkowo zacięta. Praktycznie na styk były tu wyniki PO, PiS i Kukiza.

I ostatecznie ten mandat przypadłby... nie, nie, tym razem nie Platformie! Minimalnie lepszy w tej potyczce byłby Kukiz'15. Posłem zostałby wówczas lider poznańskiej listy Kukiza - 31-letni Michał Pilc.

PS. Tak się złożyło, że właśnie dziś - krótko przed tym, jak zabrałem się za ten wpis - ten sam Michał Pilc napisał na Facebooku, że po zawiązaniu sojuszu z PSL "czuje się zwolniony z lojalności" wobec Pawła Kukiza i "poważnie zastanawia się" nad odejściem ze stowarzyszenia.

To chyba najlepsza puenta do ostatnich zawirowań wokół Kukiz'15. Jeszcze chwilę temu mogli mieć posła z Poznania. Teraz nie mają już nawet posłów z Konina ani z Kalisza, ich poznańskie struktury są w rozsypce, a ów niedoszły poznański z Poznania też zaraz może opuścić ruch.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: