Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Wybory 2018. Zostały trzy tygodnie, siedmioro kandydatów, już jest dzwonek i zaczynamy ostatnie okrążenie

#Wybory 2018 #Poznań #Jacek Jaśkowiak #Tadeusz Zysk #Jarosław Pucek #Tomasz Lewandowski #sondaże

SEWERYN LIPOŃSKI
1 października 2018

Siedmioro odważnych walczy o fotel prezydenta Poznania. Klamka zapadła. Zostały im niespełna trzy tygodnie, by pokazać się wyborcom i przekonać ich do swoich pomysłów na miasto, bo mimo sondaży przecież nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte.

Już pewnie nie pamiętacie, jak tuż po ogłoszeniu wyborów przez premiera Mateusza Morawieckiego podkreślałem, że to będzie krótka i intensywna kampania.

To było w połowie sierpnia. Do wyborów pozostawało ponad 60 dni. Teraz – jak przypomina na Poznań Spoza Kamery licznik w menu po prawej stronie – tych dni pozostało już zaledwie 20. Jezu, jak ten czas leci!

W minioną środę klamka zapadła. Minął termin zgłaszania kandydatów na prezydenta Poznania. Tych kandydatów ostatecznie jest siedmioro, a mało brakowało, by był i ósmy.

Prezydent Jaśkowiak niczym za szybki pacemaker



To byłby teoretycznie dobry moment, żeby podsumować dotychczasową kampanię, skomentować, jak poszczególni kandydaci w nią weszli. Tyle że… o jakim „wejściu” w kampanię w ogóle mówimy? Przecież to nie jest żaden początek, już raczej zbliża się końcówka, skoro z siedmiu tygodni zostały ledwie trzy.

Gdyby pokusić się o moje ulubione analogie sportowe - to porównałbym to do biegu na 800 m.

Za nami pierwsze okrążenie. Jeszcze niczego nie rozstrzyga, jeszcze właściwie wszystko może się zdarzyć, ale właśnie rozbrzmiewa dzwonek i każdy z zawodników ma świadomość, że zaczyna się drugie i zarazem ostatnie kółko.

Zaczynają się szachy na bieżni. Tu każdy ruch może mieć znaczenie. Kto źle się ustawił – będzie miał utrudnione zadanie. Kto teraz nie zachowa czujności i da się konkurentom zamknąć przy wewnętrznej – może nie mieć szans. No chyba że dysponuje finiszem jak Paweł Czapiewski w Edmonton.



Przyjrzyjmy się zatem, jak poszczególni kandydaci na prezydenta Poznania ustawili się po tym pierwszym kółku, i co mogą zdziałać na drugim. Przydadzą nam się wszystkie dotychczasowe sondaże poparcia.



Zestawienie wszystkich sondaży prezydenckich od listopada 2017 r.

Zdecydowanie całej grupie biegaczy przewodzi Jacek Jaśkowiak. Ma taką przewagę, że ktoś nieobeznany mógłby go wręcz wziąć za jakiegoś pacemakera, za którym nie nadążyła reszta.

Można by nawet zażartować – patrząc na ten wykres - że Jaśkowiak raz po raz trochę zwalnia. Tak aby reszta stawki miała jednak jakąś szansę się do niego zbliżyć. Gdyby wybory kończyły się na I turze – wszystko byłoby właściwie rozstrzygnięte.

Jednak tu, inaczej niż na 800 m, wcale nie wystarczy dobiec do mety na pierwszym miejscu. Tu jeszcze trzeba potem zrobić dodatkowe kółko, już tylko z jednym rywalem na plecach, konkretnie tym, który zamelduje się na drugim miejscu.

Kto nim będzie? Z sondażu na sondaż coraz lepiej wygląda Tadeusz Zysk. Tyle się mówiło, że niby z II tury może go wypchnąć Jarosław Pucek, tymczasem na razie w ogóle się na to nie zanosi.

Wszystko wskazuje, że w końcówce kampanii Tadeusz Zysk bardziej będzie mógł główkować, jak tu zmniejszyć dystans do Jacka Jaśkowiaka. A nie drżeć przed czyhającym za jego plecami Puckiem.

ZOBACZ TAKŻE: Dlaczego prezydent Jacek Jaśkowiak wymiata w sondażu dla "Rzeczpospolitej" i co jeszcze z niego wynika

Jeśli chodzi o samego Jarosława Pucka – jego poparcie utknęło w martwym punkcie. Jak już tu ostatnio pisałem, Pucek robi dobrą minę do złej gry i przekonuje, że sondażami w ogóle nie należy się przejmować.

To o tyle ciekawe, że niemal rok temu dużo większą wagę przywiązywał do sondaży – w których właśnie wtedy zaczął się pojawiać – i podkreślał, że poparcie 10-11 proc. poznaniaków każe mu poważnie rozważać możliwość startu.

Oczywiście niczego nie można wykluczać. Kto wie, może Jarosław Pucek na finiszu odpali i zrobi coś, co pozwoli mu sięgnąć 15 proc. czy nawet więcej.

Jednak na razie wiele wskazuje, że czeka go najwyżej zacięty pojedynek o zaszczytne trzecie miejsce z Tomaszem Lewandowskim. Lider poznańskiej lewicy praktycznie w każdym sondażu minimalnie wyprzedza Pucka.

Jego notowania tak właściwie są najciekawsze z punktu widzenia II tury. Można w ciemno założyć, że zdecydowana większość wyborców Tomasza Lewandowskiego w „dogrywce” pójdzie poprzeć Jacka Jaśkowiaka, bo:

- po pierwsze Tomasz Lewandowski jest jego zastępcą i firmuje jego politykę
- po drugie zwycięstwo Jaśkowiaka to dla lewicy jedyna szansa na dalsze współrządzenie miastem
- po trzecie zarówno Tadeusz Zysk, jak i Jarosław Pucek są po prostu nie do strawienia dla wyborców poznańskiej lewicy

Przypomnijmy tak dla formalności, że cztery lata temu Tomasz Lewandowski przed II turą towarzyszył Jackowi Jaśkowiakowi podczas debat z Ryszardem Grobelnym, a w decydującym starciu Jaśkowiaka poparło ponad 80 proc. jego wyborców z I tury.

Zagadkowy Hinc i niedoszacowani (?) społecznicy



Zagadką jest Przemysław Hinc. Kandydat Kukiz’15 na razie nie zdążył się jeszcze załapać do żadnego sondażu, więc kompletnie nie wiadomo, czy może liczyć bardziej na 1 proc., czy bardziej np. na 10 proc. poparcia.

Podczas debaty w TOK FM Przemysław Hinc podkreślał, że jest przedstawicielem trzeciej siły w parlamencie, ale z drugiej strony – w wyborach 2015 ruch Kukiza poparło w Poznaniu tylko 5,5 proc. wyborców. Szału więc nie było.

To o tyle ważne, że Tadeusz Zysk właśnie m.in. wśród wyborców Kukiz’15 będzie musiał szukać dodatkowych głosów przed II turą, oczywiście zakładając że się do niej dostanie.

I na koniec jeszcze poznański polityczny plankton dwoje kandydatów zamykających stawkę. Tak się składa, że są to kandydaci ruchów miejskich, przy czym dla Wojciecha Bratkowskiego 2,3 proc. to debiut w sondażach. Trudno więc w jego przypadku mówić o jakiejkolwiek tendencji.

Za to regularnie w sondażach już od roku pojawia się Dorota Bonk-Hammermeister. Jej wyniki mają to do siebie, że są nieprzewidywalne, zdarzały się wyskoki po 8-9 proc. Jednak na ogół miała około 2 proc. poparcia.

Tymczasem w ostatnim sondażu „Głosu” było to 4,6 proc. Może to znak, że coś drgnęło. A może wcale nie.

Poprzednie wybory pokazywały, że społecznicy w sondażach byli generalnie nieco niedoszacowani. Z drugiej strony miejmy na uwadze, że sondaż „Głosu” był na próbie zaledwie 500 os., więc może być tak, że te dodatkowe 2-3 pkt proc. dla DBH to tylko wahnięcie wynikające z błędu statystycznego.

Ten cały zaprezentowany układ sił na ostatnim okrążeniu mogą zmienić m.in. debaty kandydatów. Jutro dyskusja „Gazety Wyborczej”, która później będzie szeroko opisywana, potem pewnie to samo zrobi „Głos”, ale ważniejsze będą debaty radiowe i – nie oszukujmy się – przede wszystkim telewizyjne.

ZOBACZ TAKŻE: Sezon na debaty rozpoczęty! Na dzień dobry mieliśmy cyrk w TOK FM

To rzecz jasna nie będzie skala jak przy wspomnianej tu ostatnio debacie sprzed wyborów 2007, gdy Donald Tusk zmiażdżył premiera Jarosława Kaczyńskiego na oczach 12 mln ludzi i praktycznie w pojedynkę odwrócił trend w przedwyborczych sondażach, ale…

Może Jacek Jaśkowiak znów palnie coś, czym zrazi do siebie własnych wyborców. Może Tadeusz Zysk w swoim strumieniu świadomości powie coś, co pogrąży go nawet w oczach zwolenników PiS.

Może Jarosław Pucek lub Tomasz Lewandowski nagle zaprezentuje się wyborcom niczym jakiś mąż stanu. Może Dorota Bonk-Hammermeister czy Wojciech Bratkowski tak ciekawie opowiedzą o swoich pomysłach, że zaczarują kogoś spoza wąskiego grona sympatyków ruchów miejskich.

A może wszyscy wypadną tak beznadziejnie, że potencjalni wyborcy dołączą do ok. 65 proc. poznaniaków, którzy w wyborach samorządowych po prostu nie idą głosować. To też możliwe.

Dzwonek zapowiadający ostatnie okrążenie już rozbrzmiewa. Żadnemu z kandydatów nie wolno go zlekceważyć.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: