Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje



Wybory 2018. Jacek Jaśkowiak dyplomatyczny jak Donald Trump. Sztabowcy powinni mu zakazać kolejnych wywiadów

#Wybory 2018 #Poznań #Jacek Jaśkowiak #Prawo do Miasta #Szymon Szynkowski vel Sęk #ruchy miejskie

SEWERYN LIPOŃSKI
24 sierpnia 2018

Jednopasmowa ul. Nowa Naramowicka, którą obiecywał przed wyborami, to teraz „ekstremum”. Jego zaplecze z ruchów miejskich? „Facebookowe wpisy osób, które znają się na wszystkim”. A poseł Szymon Szynkowski vel Sęk ma sfatygowane buty i kiepskie garnitury. Tak, proszę państwa, prezydent Jacek Jaśkowiak naprawdę to wszystko powiedział.

Myślałem, że czasy, gdy Jacek Jaśkowiak zachowywał się w otoczeniu dziennikarzy jak słoń w składzie porcelany i np. uciekał przed nimi po korytarzach urzędu przy pl. Kolegiackim, jednak już trochę minęły. Tymczasem…

Poznańscy politycy PO zapewne dziś rano pospadali z krzeseł, może nawet trzeba było wzywać pogotowie do stanów przedzawałowych, gdy czytali najnowszy wywiad z prezydentem w „Wyborczej”.

TUTAJ CAŁY WYWIAD Z PREZYDENTEM JACKIEM JAŚKOWIAKIEM NA POZNAN.WYBORCZA.PL

- W dniu, w którym jakąkolwiek decyzję podejmę nie w oparciu o racjonalne przesłanki i własne przekonanie, że coś jest słuszne, ale po to, żeby schlebiać wyborcom i zyskać dodatkowe głosy, powinienem podać się do dymisji – stwierdził Jaśkowiak.

Pracownicy biura prasowego magistratu zaskoczeni raczej nie byli. Zakładam, że treść wywiadu znali wcześniej, a nawet pomagali przy autoryzacji. Zapewne więc łapali się za głowy już kilka dni temu.

Prezydent Jaśkowiak kpi z wiceszefa dyplomacji



Zacznijmy od cytatu, który może nie ma większego znaczenia, ale na nieszczęście Jacka Jaśkowiaka prawdopodobnie będzie jedną z najdłużej pamiętanych rzeczy z tego wywiadu:

Gdy widzę wiceministra spraw zagranicznych Szymona Szynkowskiego vel Sęka, choćby na uroczystej sesji rady miasta, w sfatygowanych butach i garniturze w nie lepszym stanie, to myślę, że na różnych międzynarodowych spotkaniach po prostu przynosi nam, Polakom, wstyd. Wolałbym, żeby zarabiał więcej i prezentował się godniej.

Kontekst był taki, że dziennikarz pytał o niedawne obcięcie zarobków m.in. samorządowców i parlamentarzystów, które Jarosław Kaczyński zarządził po aferze z nagrodami w rządzie.

Prezydent Jaśkowiak mógł na to odpowiedzieć na tysiąc innych sposobów. Mógł tę aferę przypomnieć, rzucić nawet tym głośnym hasłem „PiS zabrał miliony” z billboardów, albo podkreślić, że tak naprawdę pensje „za karę” obniżono akurat tym, których afera nie dotyczyła.

Ale nie! Prezydent Jaśkowiak wolał w tak „dyplomatyczny” sposób ponaśmiewać się z garniturów i butów wiceszefa – notabene – dyplomacji. I w taki sposób poszło w zapomnienie wszystko to, co mówił chwilę wcześniej, o historycznym momencie i cywilizacji zachodnioeuropejskiej.

Już chyba wiemy, jaki prezent Jacek Jaśkowiak dołączy do świątecznej kartki, którą w grudniu wyśle do ministra Szynkowskiego vel Sęka…



Zresztą na odpowiedź samego zainteresowanego nie trzeba było długo czekać.


Zaraz przypomniała mi się taka scena. Jest listopad 2015 r., mija pierwszy rok rządów Jaśkowiaka, z Tomkiem Cylką robimy do „Wyborczej” podobny wywiad z prezydentem jak teraz Tomek Nyczka.

Prezydent Jaśkowiak wypalił właśnie coś o możliwości sprzedaży Modertransu. I zaraz potem, tzn. po 2-3 minutach, reflektuje się, że jeszcze nie mówił o tym nawet miejskim radnym. Zwraca się zatem do przysłuchującej się rozmowie rzeczniczki Hanny Surmy:

- Wie pani co, może przy autoryzacji ten wątek z Modertransem… Żeby nie mówić, bo będzie dym...

- Panie prezydencie, ale już pan to powiedział – zwracam uwagę. - W oficjalnej rozmowie.

- Ehh… No znowu będzie afera.

Jestem ciekaw, czy teraz też było coś w stylu:

- Pani rzecznik, może to o Szynkowskim wyrzućmy… ehh… znowu będzie afera!

Przypominam tę anegdotę z Modertransem nieprzypadkowo. W wywiadzie dla „Wyborczej” Jacek Jaśkowiak momentami rzuca wręcz tekstami przypominającymi bezrefleksyjne wpisy Donalda Trumpa na Twitterze.

Już nie wszystkie ruchy miejskie i nie wszystkie postulaty



Na jego celowniku znowu znalazły się ruchy miejskie – z pomocą których przecież rządzi od czterech lat.

W Prawie do Miasta jest 50 osób i każda z nich ma swoje poglądy. Nie będę przejmował się tym, co na Facebooku pisze Włodzimierz Nowak czy jeszcze ktoś inny.

Aha, widać, że pan prezydent jest na bieżąco. Koalicja Prawo do Miasta rozstała się z Nowakiem już dobrych kilka tygodni temu.

Szanuję niektórych działaczy ruchów miejskich i popieram część ich postulatów.

A ja pamiętam, jak Jaśkowiak przed II turą wyborów 2014 w Meskalinie jakoś nie podkreślał, że popiera tylko NIEKTÓRYCH działaczy ruchów miejskich, i nie podpisał się wtedy pod CZĘŚCIĄ ich postulatów, tylko praktycznie pod wszystkimi.

Ruchy miejskie działają trochę „po indiańsku”. (…) Muszą wszystko ze sobą uzgodnić, wydyskutować. A na końcu tej debaty pojawi się jakaś decyzja… albo wcale nie.

Żona mówi mi, jak to wszystko wygląda (…) Krew ją czasami zalewa, gdy widzi tę nieporadność. Gadanie i aktywność w internecie nie wystarczą. Co z tego, że miastem zajmują się dłużej niż ja, skoro nie przekłada się to na efekty, wpływ na władzę?

Tak się nie przekłada, że zastępcą Jacka Jaśkowiaka od czterech lat jest Maciej Wudarski z tychże ruchów miejskich, i to odpowiedzialnym za tak ważne sprawy jak komunikacja i planowanie przestrzenne.

Prezydent może i powiedział prawdę, ale zrobił to w sposób tak niedyplomatyczny, że społecznicy spojrzą teraz na niego z jeszcze większą nieufnością. I wcale nie dam głowy, czy przed II turą znów będą biegać po mieście z jego ulotkami.

Konsekwentna niekonsekwencja Jaśkowiaka



Prezydent Jacek Jaśkowiak przejechał się w tej rozmowie nie tylko po ruchach miejskich. Dostało się też szefowej koalicyjnego klubu („Tylko mocny kandydat pociągnie listę do rady miasta. Lubię radną Katarzynę Kretkowską, ale ona nie potrafiłaby tego zrobić”).

To sprawdźmy, jak te przypuszczenia mają się do rzeczywistości.

W wyborach 2014 Kretkowska dostała do rady miasta 1,6 tys. głosów (9,6 proc. wszystkich głosów w okręgu). Tomasz Lewandowski miał 2,2 tys. na liczniejszych Ratajach (10,7 proc. wszystkich głosów w okręgu).

A pamiętajmy, że Lewandowski miał wtedy dodatkową premię, bo wówczas też kandydował na prezydenta. Naprawdę, radnej Kretkowskiej można wiele zarzucić, ale sugerowanie, że akurat ona nie umie zdobyć wielu głosów i pociągnąć listy, to jakby powiedzieć, że Paweł Fajdek nie umie daleko rzucać młotem.

Ale wiecie, co jest najgorsze w tym wywiadzie? Prezydent Jaśkowiak najwyraźniej traktuje odbiorców – czytelników „Wyborczej” i nie tylko – jak ludzi, którzy nie czytają ze zrozumieniem. Takich, którym można wcisnąć każdy kit, a oni to łykną.

Najpierw Jaśkowiak w mniej lub bardziej przekonujący sposób odpowiada na cały szereg pytań o swoje niekonsekwentne działania…

Fajerwerki na sylwestra 2017, choć nie było ich rok wcześniej? To wcale nie ja, to oni, a konkretnie to decyzja Estrady Poznańskiej.

Strefa kibica na mundial 2018, choć na Euro 2016 była ponoć zbędna? „Może trochę uległem narracji, że nasza drużyna jest w świetnej formie, więc warto. Na piłce nożnej za bardzo się nie znam”.

Szeroka ul. Nowa Naramowicka, choć miała być jednopasmowa? „Nie można popaść w ekstrema. Polegam tu na opracowaniach fachowców, a nie facebookowych wpisach osób, które znają się na wszystkim”.

Hahaha, przed wyborami 2014 Jaśkowiakowi nie przeszkadzało powoływanie się na „facebookowe wpisy osób, które znają się na wszystkim” ze stowarzyszenia Inwestycje dla Poznania i na ich projekt jednopasmowej ul. Nowej Naramowickiej.

Przypomnę też, że z kolei prezydent Ryszard Grobelny – broniąc słynnego kuriozum z przejściem podziemnym pod ul. Matyi i 350-metrową drogą na dworzec PKP – również powoływał się na opracowania fachowców.

No dobra, więc Jaśkowiak najpierw się z tych wszystkich niekonsekwencji tłumaczy, a zaraz potem mówi…

To moi przeciwnicy polityczni próbują narzucić narrację, że za często zmieniam zdanie, kierując się emocjami. Decyzje podejmuję po naprawdę chłodnej kalkulacji. Pokazały to ostatnie trzy lata.

Jeśli Jaśkowiak uważa, że wcale za często nie zmienia zdania, to co to według niego znaczy „za często”? Trzy razy na tydzień? Może codziennie? Co kilka godzin, co godzinę, a może co kwadrans?


Zresztą kwintesencją niekonsekwencji Jaśkowiaka i jego wiary, że nikt tego nie dostrzega, jest ten oto fragment…

- (…) Dyskusja na temat składu [list wyborczych] trwa cały czas. To nie PiS, gdzie o wszystkim decyduje Jarosław Kaczyński. Chodzi o to, by kandydowali najlepsi, a nie o pokazanie, kto jest mocniejszy.

Ale pojechał pan z własną listą do Warszawy do Grzegorza Schetyny?
- To nie było konieczne. W sprawie list zawarłem ustalenia i z Rafałem Grupińskim, i z Grzegorzem Schetyną. Ich ostateczny kształt przekona wyborców, że koalicja obywatelska jest otwarta na nowe twarze.


Czyli najpierw Jacek Jaśkowiak przekonuje, że w PO nikt odgórnie o listach wyborczych nie decyduje, by dwa zdania dalej stwierdzić, że… jednak decydują o tym szef partii w kraju i w regionie. I że to z nimi musiał zawrzeć jakieś „ustalenia”.

Dziwiłem się niedawno, że Jacek Jaśkowiak wychwalając ruchy miejskie myśli, że nikt nie pamięta, jak dzień czy dwa dni wcześniej przyrównywał je do ONR i anarchistów.

Jest jednak jeszcze gorzej. Teraz Jacek Jaśkowiak myśli, że czytelnicy „Wyborczej” czytając jego odpowiedź na pytanie nie pamiętają już, co mówił dwa zdania wcześniej. Masakra.

Aha! Poznaliśmy też nową wersję zdarzeń sprzed dwóch tygodni, gdy tuż przed marszem równości MPK Poznań zdjęło tęczowe chorągiewki z tramwajów, zrywając umowę z Grupą Stonewall.

Nie sądzę, żeby to była presja skrajnie prawicowego środowiska. Raczej związków zawodowych i formacji politycznych (…) Wiem, że wśród załogi był duży niepokój. Zapytałem prezesa MPK wprost, czy grozi nam strajk. Odpowiedział, że to możliwe.

Czyli że to wcale nie homofobiczny hejt ze strony części pasażerów wpłynął na taką decyzję. To przypomnijmy komunikat MPK Poznań wyjaśniający zdjęcie chorągiewek:

Tęczowe chorągiewki które pojawiły się dzisiaj na poznańskich tramwajach wywołały wiele kontrowersji i burzliwych emocji. Przeważały wśród nich głosy negatywne. Te krytyczne opinie docierały do nas ze strony pasażerów, których zdanie najbardziej dla nas się liczy.

Dopiero w dalszej części komunikatu była wzmianka, że część motorniczych też się sprzeciwiła.

Kurtyna.

Deklaracje Jaśkowiaka



Cały ten festiwal niekonsekwencji prezydenta Jacka Jaśkowiaka i – nazwijmy to delikatnie – niezbyt dyplomatycznych stwierdzeń przysłania kilka ważnych stwierdzeń, które można by wyłowić:

- w drugiej kadencji Jaśkowiak chciałby przede wszystkim kończyć inwestycje przygotowane lub rozpoczęte w pierwszej, m.in. nowe pływalnie, rewitalizacja pl. Kolegiackiego i Starego Rynku;

- Jaśkowiak całkowicie wyklucza budowę dużej hali widowiskowo-sportowej na 15 tys. widzów (więc jeśli remont Areny nie wystarczy – to prezydent rozważy raczej budowę nowej małej hali);

- sprawa zleceń dla firmy kolegi Tomasza Lewandowskiego cały czas jest sprawdzana, a Jaśkowiak mówi, że jest w niej „szereg niezręczności” i że ma „ograniczoną wiarę w zbiegi okoliczności”;

- jego zdaniem całkiem prawdopodobne, że po wyborach w radzie miasta będą tylko dwa kluby: Koalicja Obywatelska (PO + Nowoczesna) i PiS;

- Katarzyna Kierzek-Koperska zostanie jego zastępcą tylko jeśli Nowoczesna wprowadzi co najmniej czwórkę ludzi do rady miasta, a jeśli tych radnych będzie np. troje, to Jaśkowiak „zastanowi się”;

- prezydent Jaśkowiak twardo mówi, że w przeciwieństwie do Roberta Biedronia nie wybiera się na razie do ogólnopolskiej polityki, chce rządzić Poznaniem dwie kadencje, czyli do 2023 r.

Inna sprawa, że trudno już w tej chwili powiedzieć, jaka jest wiarygodność jakichkolwiek słów Jacka Jaśkowiaka. Nie zdziwię się, jeśli za parę dni w którejś z tych spraw kompletnie zmieni zdanie i np. na Facebooku napisze, że przecież nigdy czegoś takiego nie mówił.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: