Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Uwolnić centrum, zapchać resztę miasta

#Poznań #centrum #ulice #samochody #drogi #rowery #strefa 30 #korki

SEWERYN LIPOŃSKI
20 lutego 2011

Głośno ostatnio o tzw. „strefie 30”, która się pojawić w centrum Poznania. Najwięcej mówi się właśnie o tej trzydziestce. Mimo że sama liczba jest tu chyba najmniej istotna, a najbardziej to, w kogo zmiany mogą uderzyć.

Najpierw krótko, o czym w ogóle mowa? W centrum Poznania ma pojawić się więcej ulic jednokierunkowych, kontrapasów rowerowych, no i ograniczenie prędkości do 30 km/h. Co ważne: na początek tylko w ścisłym centrum.

Zaraz po tych doniesieniach odezwały się głosy – jak nietrudno się domyślić – skrajnie różne. – Świetny pomysł, to szansa dla centrum – mówią jedni. Drudzy krzyczą: – To bez sensu! Nikt nie będzie tego przestrzegał.

Sam poruszam się po centrum pieszo, tramwajem, samochodem, a także (rzadko, bo rzadko, ale jednak) rowerem. Wydaje mi się logiczne, że wszystko trzeba jakoś zrównoważyć. Problem ścieżek rowerowych znany jest w Poznaniu od dawna. Nawet przy sporadycznym jeżdżeniu czuć, że powinno być ich znacznie więcej. Ulice jednokierunkowe? Skoro mamy zachęcać do przesiadania się w ścisłym centrum na komunikację miejską – to OK.

A ograniczenie do 30 km/h jest tu chyba najmniej istotne. Tam, gdzie ma być początkowo wytyczona strefa, i tak trudno pojechać dużo szybciej (no, chyba że ktoś bardzo chce…). Kto gna tam na złamanie karku – zapewne będzie gnał i po zmianach.

W tym kontekście zmiany planowane na ten rok są jak najbardziej sensowne i nikomu szczególnie nie powinny przeszkadzać.

Ale już o wiele mniej sensowne wydaje się dalsze rozszerzanie „strefy 30” tak, jak planuje to Zarząd Dróg Miejskich. Za dwa lata mielibyśmy już jeździć trzydziestką m.in. na ul. Solnej i al. Niepodległości. To przecież kluczowe ulice dla kierowców, którzy chcą dotrzeć z jednej części miasta do drugiej. Jeszcze bardziej mrozi mnie, gdy słyszę uzasadnienie pomysłu – że właśnie o to chodzi. O to, aby uderzyć niekoniecznie w tych, którzy jadą do centrum (parkingi w śródmieściu są na ogół zapełnione i tak pewnie pozostanie) – tylko w tych, którzy przez centrum jedynie przejeżdżają.

Oczywiście zaraz usłyszę: centrum nie jest po to, żeby przez nie przejeżdżać, od tego są inne drogi. OK, czyli które? Kierowcy „wykurzeni” ze wspomnianej Solnej czy Niepodległości uciekną na i tak zakorkowaną już Roosevelta i Pułaskiego. Na Winogrady i Naramowice – może sporym objazdem, czyli trasą Niestachowską? Zapraszam tam szczególnie między siódmą a ósmą rano. Ironicznie można stwierdzić, że to tam na sporym odcinku można by wprowadzić „30”, bo i tak nie wpłynęłoby to w żaden sposób na ruch.

A już słyszę kolejne głosy – o konieczności zamykania niektórych ulic w ogóle. Zależy oczywiście, które będą to ulice. Jednak nie sądzę np., żeby zrobienie deptaka z ul. 27 Grudnia było rozwiązaniem pierwszej potrzeby. Nie widziałem, żeby tworzyły się tam korki jak Księcia Mieszka I, Armii Poznań czy Śródce. Oczywiście nie byłoby problemu, gdybyśmy mieli więcej sensownych dróg między poszczególnymi dzielnicami. Ale nie mamy.

W tej sytuacji - zamykając dla ruchu część ulic i wprowadzając „30” w absolutnie całym centrum, dodatkowo dokorkujemy pozostałe części miasta. Oczywiście, skutek będzie taki, że w dalszej perspektywie poznaniacy przestaną jeździć po mieście samochodami. Czyli – niby cel osiągnięty.

Nie wiem tylko, czy należy go osiągać w dość inwazyjny sposób.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: