29 września 2017
SEWERYN LIPOŃSKI
29 września 2017
Tak kuriozalnej sytuacji w radzie miasta dawno nie było. Politycy PO najpierw trzymali pomysł darmowej komunikacji miejskiej dla dzieci i młodzieży w „zamrażarce”, potem stwierdzili, że mogą go poprzeć w droższej wersji, by na końcu stwierdzić, że nie poprą, bo jest… za drogi.
Z góry przepraszam Was za lekki poślizg w komentowaniu tej sprawy, ale trochę trwało, zanim pozbierałem szczękę z podłogi po wydarzeniach z początku tygodnia.
Projekt darmowej komunikacji dla uczniów miał triumfalnie powrócić na wtorkowej sesji rady miasta. Początkowo, w wersji zgłaszanej przez Zjednoczoną Lewicę, miał dotyczyć tylko uczniów podstawówek i wygaszanych gimnazjów. Potem zdawało się, że obejmie także tych starszych: z liceów, techników i zawodówek do 18 lat.
Tymczasem…
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
- Ale o co chodzi? – chciało się zapytać już w poniedziałek, kiedy Radio Poznań jakie pierwsze podało, że Platforma jednak nie poprze pomysłu. I to w żadnej z kilku rozpatrywanych wersji.
Szef radnych PO Marek Sternalski wyjaśniał, że chodzi o koszty. Według ZTM bezpłatne przejazdy dla uczniów zmniejszyłyby wpływy z biletów do budżetu miasta o 6,7 mln zł.
Długa historia darmowych biletów
Zostawmy na moment kwestię, czy wprowadzanie takiej darmowej komunikacji miejskiej dla uczniów ma sens. Szczytna jest oczywiście idea lewicy, by zachęcać do autobusów i tramwajów od dziecka, ale i wiceprezydent Maciej Wudarski przytoczył kilka rozsądnych argumentów przeciw (np. taki, że już dziś – bez darmochy – dojeżdża tak 80 proc. najstarszych uczniów).
Zostawmy też na razie dywagacje, na ile wiarygodne są wyliczenia Zarządu Transportu Miejskiego. Zwracam tylko uwagę, że ZTM Poznań wszelkie propozycje promocji, obniżek cen biletów czy nie daj Boże wprowadzenia czegoś za darmo ZAWSZE torpedował ponoć porażająco wysokimi kosztami (nawet własną, bardzo udaną promocję z tzw. tygodniem bez samochodu, o czym tu niedawno pisałem).
Zamiast nad tym wszystkim się rozwodzić, tym razem wolałbym się skupić na stylu, w jakim propozycja darmowych biletów dla uczniów przepadła.
Przypomnijmy po kolei całą sekwencję zdarzeń:
1. Jesienią 2016 r. Zjednoczona Lewica pierwszy raz zgłasza w radzie miasta propozycję darmowej komunikacji miejskiej dla uczniów podstawówek i gimnazjów.
2. Projekt przez ponad pół roku leży w „zamrażarce”. Politycy PO są mu niechętni. Radna Beata Urbańska na jednej z sesji z mównicy zarzuca nawet szefowi rady miasta, że łamie prawo, nie dopuszczając jej pomysłu pod dyskusję.
3. Kiedy poirytowani radni lewicy przypominają się ze sprawą po wakacjach, słyszą w odpowiedzi, że Platforma „w takim kształcie” propozycji nie poprze, za to wolałaby dać darmowe przejazdy starszym uczniom z liceów, techników i zawodówek.
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
4. Jak podaje „Wyborcza”, dochodzi do spotkania poznańskich władz obu partii, i do wstępnego porozumienia. Bezpłatne przejazdy mają dostać i młodsi, i starsi. Czyli de facto wszyscy uczniowie poznańskich szkół do 18 lat. Politycy PO i Zjednoczonej Lewicy w mediach dają do zrozumienia, że są już praktycznie dogadani.
5. W zeszłym tygodniu rozpoczyna prace specjalny zespół, który ma dopracować szczegóły propozycji.
6. Wiceprezydent Maciej Wudarski przedstawia liczne zastrzeżenia do propozycji. Podaje też wyliczone koszty – to wspomniane już 6,7 mln zł.
7. Radni PO uznają, że to zbyt duże koszty dla miasta, i że skoro tak, to oni już pomysłu nie popierają.
8. Radni lewicy, chcąc nie chcąc, wycofują swój pomysł z obrad na wtorkowej sesji rady miasta.
Oczywiście argument o pieniądzach zawsze trzeba w takich dyskusjach wziąć pod uwagę. Zwłaszcza że tu już nie mówimy o jakichś groszach – jak ostatnio 200-250 tys. zł w sprawie tygodnia bez samochodu – tylko o milionowych kwotach.
A jak słusznie przypomniał Radosław Apicionek z Partii Wolność na Twitterze…
Dobrze. Co to znaczy darmowa? Że niby pieniądze są z powietrza? To są pieniądze podatników, mieszkańców i firm, którzy płacą podatki, daniny
— Radosław Apicionek (@RApicionek) 26 września 2017
Tak się natomiast składa, że radni Platformy akurat w tej sprawie są jednymi z ostatnich, którzy powinni te koszty pomysłu wypominać. I zaraz wykażę dlaczego.
Zaskoczenie dla Platformy? Ależ skąd!
Zastanawiam się, po co w ogóle była ta cała szopka z powoływaniem zespołu, z mówieniem, że „nie poprzemy w tym kształcie”, ale w innym może tak?
Wyszło tak, że poznańscy radni Platformy wykazali się w tej sprawie równie żelazną konsekwencją, jak Grzegorz Schetyna w sprawie przyjmowania uchodźców. I na dodatek upokorzyli własnego koalicjanta.
Po pierwsze… Wysokie koszty nie mogły być dla PO zaskoczeniem. Już wcześniej ZTM szacował koszty darmowej komunikacji dla dzieci i młodzieży do 15 lat na blisko 3 mln zł. To było dość jasne, że w wersji do 18 lat będzie to wyraźnie wyższa kwota.
Po drugie… Zauważmy, że większość z tych 6,7 mln zł to darmowe przejazdy dla najstarszej grupy uczniów w wieku 15-18 lat. Czyli dla tych z liceów, techników, zawodówek, których w pierwotnej wersji pomysł miał w ogóle nie dotyczyć.
Kto zasugerował, żeby właśnie ich podczepić pod propozycję darmowych przejazdów? Krasnoludki? Może UFO, które kiedyś podpowiadało numery, jakie padną w losowaniu lotto? Czy może był to jakiś Fantomas, który podrzucił ten drogi pomysł i zniknął bez śladu, albo inny tajemniczy Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców?
No więc przykro mi, tak się niestety składa, że darmowe przejazdy dla licealistów, uczniów techników i zawodówek zasugerowali... sami radni Platformy. I w dodatku argumentowali to tak, że właśnie ta grupa jeździ autobusami i tramwajami zdecydowanie częściej, niż młodsze dzieciaki z podstawówek.
Musieli więc DOSKONALE zdawać sobie sprawę, że zafundowanie akurat im darmowych biletów mocno przedroży cały projekt. To czysta logika. Tym bardziej komiczne są więc teraz ich tłumaczenia, że niby zaskoczyła ich kwota 6,7 mln zł, którą usłyszeli od wiceprezydenta Wudarskiego.
Zasadzka na koalicjanta
Zupełnie serio zastanawiam się, czy to przypadkiem nie była celowa pułapka Platformy, by wykiwać lewicę i znaleźć jakiś pretekst do utrącenia jej pomysłu.
Jeśli tak – to wyszło wprost genialnie! Klub Zjednoczonej Lewicy dał się złapać na przynętę, że PO niby poprze darmową komunikację dla uczniów do 18 lat (czyli nawet szerzej niż chciała sama lewica!), dał się wciągnąć w jakieś pozorowane negocjacje…
Ups... Tu kiedyś było zamieszczone wideo, którego już nie ma w internecie :(
A na końcu został z niczym. Politycy PO wykręcili się zbyt wysokimi kosztami pomysłu, mimo że to właśnie oni – jak przed chwilą wskazałem – sami doprowadzili pomysł do tak drogiego kształtu.
Takiej zasadzki, którą zastawiła Platforma i w którą tak naiwnie dała się złapać lewica, nie powstydziłby się nawet Kevin McCallister.
A szumnie ogłaszane wspólne prace nad pomysłem, mówienie o bliskim porozumieniu itd., były zupełnie jak konsultacje prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie reformy sądownictwa.
Jak Walter Hofer, szef Pucharu Świata w skokach narciarskich, zwołujący już któryś kolejny podczas tych samych zawodów „jury meeting”, choć i tak z góry wiadomo, że za moment po prostu przerwie konkurs.
Tu nie chodzi o bilety, tylko o koalicję
Co dalej? Wiceprezydent Wudarski ma teraz przygotować jakieś propozycje, które np. zwolnią z opłat za bilety tylko część uczniów.
Zawsze w grę może wchodzić też pomysł rzucany przez Platformę, by darmowe przejazdy przysługiwały tylko starszym uczniom, czyli bez podstawówek i gimnazjów, jednak wówczas mielibyśmy taki oto niezły galimatias:
- dzieci do 6 lat jeżdżą za darmo,
- dzieci w wieku 7-14 lat muszą płacić za bilety,
- młodzież w wieku 15-18 lat znowu jeździ za darmo,
- i po hucznej osiemnastce znowu trzeba płacić!
To, co wydarzyło się w poniedziałek i wtorek, jest jednak tak naprawdę znacznie istotniejsze i nie sprowadza się tylko do jednej kwestii darmowych biletów dla uczniów poznańskich szkół.
Tu powstaje pytanie o samą koalicję ( - Porozumienie programowe! – poprawiliby mnie co niektórzy radni) Platformy Obywatelskiej ze Zjednoczoną Lewicą.
Jasne, Tomasz Lewandowski, Katarzyna Kretkowska i spółka nie wchodzili w ten deal po to, żeby zafundować dzieciakom i młodzieży darmowe dojazdy do szkół.
Zdecydowali się na to, by mieć wpływ na takie sprawy, jak polityka mieszkaniowa miasta czy polityka społeczna i wsparcie dla młodych rodziców (tu pewnym paradoksem jest, że po wszystkich zawieruchach z dymisjami kolejnych wiceprezydentów ta działka formalnie trafiła pod skrzydła… Jędrzeja Solarskiego).
Dziś uwalili bilety, jutro...?
Jestem przekonany, że gdyby we wtorek nie chodziło o darmowe bilety dla uczniów, tylko np. właśnie o miejskie wydatki na żłobki, to Zjednoczona Lewica nie odpuściłaby tak łatwo. Zapewne postawiłaby sprawę na ostrzu noża.
Może nawet zagroziłaby, że zaraz – w ramach rewanżu – spektakularnie uwali jakiś sztandarowy pomysł Jacka Jaśkowiaka. I że w głosowaniu nad budżetem np. zablokuje pieniądze na rozpoczęcie budowy tramwaju na Naramowice.
Tymczasem w sprawie biletów żadnego oporu nie było. A nawet jeśli był, to z jego przełamaniem Platforma miała co najwyżej takie problemy, jak Mike Tyson z oporem Andrzeja Gołoty.
Jednocześnie radni PO pokazali, że własnego koalicjanta i jego pięć głosów w radzie miasta tak właściwie mają głęboko w d…, bo gdy przyjdzie co do czego, i tak zrobią po swojemu.
To o tyle ciekawe, że w słynnych mailach Agnieszki Pachciarz i Pawła Augustyna mogliśmy poczytać przestrogi Mirka Mirosława Kruszyńskiego, jakoby zaraz po zawiązaniu koalicji z lewicą część radnych PO miała opuścić klub.
Rozmawiałem wczoraj dość długo z Mirkiem Kruszyńskim w dużym skrócie: 1. Część PO może wyjść z klubu po koalicji z SLD. (...) 6. Przestrzega przed SLD a w szczególności przed Panem Lewandowskim.
Mail Pawła Augustyna, prezesa ZKZL, do wiceprezydent Agnieszki Pachciarz, z czerwca 2015 r., źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
Nic takiego się nie wydarzyło, z klubu Platformy przez ponad dwa lata nikt nie odszedł (oczywiście nie licząc Urszuli Mańkowskiej i Bartosza Zawiei, którzy zyskali pracę w miejskich instytucjach, przez co musieli w ogóle zrezygnować z mandatu radnego). Wychodziłoby, że cała 16-osobowa ekipa PO zaakceptowała sojusz z lewicą, choć pewnie nie wszyscy z entuzjazmem.
Wygląda jednak na to, że całkiem wpływowa część radnych Platformy znalazła inny sposób na te mniej pożądane skutki koalicji. Ten sposób to torpedowanie własnych inicjatyw Zjednoczonej Lewicy. I to jeszcze, jak to miało miejsce w sprawie biletów, w dość upokarzający sposób.
Dziś nie przeszła darmowa komunikacja dla uczniów. A jutro…? Budowa kolejnych mieszkań komunalnych? Schronisko dla zwierząt, inwestycje w zoo? Bo chyba jednak nie kasa na żłobki, sądząc po ostatniej aktywności radnych Dominiki Król, Małgorzaty Dudzic-Biskupskiej i Karoliny Fabiś-Szulc.
To wszystko może jeszcze nie każe pytać o dalszy sens tej koalicji. Ale jest niepokojącym sygnałem. I to nie tylko dla lewicy, ale też dla prezydenta Jacka Jaśkowiaka.
Już żadną tajemnicą, nawet poliszynela, nie jest to, że na niektóre sprawy radni Platformy mają nieco inny pogląd niż prezydent i jego zastępcy. Tu zresztą podszczypywanie zaczęło się jeszcze wcześniej niż w przypadku koalicjanta – z tym że na razie skupia się głównie na Macieju Wudarskim.
Prezydent Jaśkowiak musi się jednak mieć na baczności. Jeśli ktoś w PO wpadłby na pomysł uwalenia budowy tramwaju na Naramowice, mógłby to zrobić dokładnie tak, jak w przypadku darmowych biletów dla uczniów…
Czyli rzucić hasło, że tramwaj na same Naramowice nie ma sensu, przecież mnóstwo ludzi dojeżdża z jeszcze dalszych rejonów. Zaproponować za to tramwaj do Biedruska. Zapowiedzieć wstępnie, że PO poprze inwestycję w takim kształcie, trzeba tylko powołać specjalny zespół, który ustali szczegóły.
Przez jakieś 2-3 tygodnie spotykać się z urzędnikami, udawać dobrą wolę, pozorować negocjacje. Zażądać jednak wyliczenia dokładnych kosztów. A na wieść, że tramwaj do Biedruska będzie kosztował już nie 240 mln zł, tylko jakieś 750 mln zł...
Oczywiście stwierdzić, że to za drogo, i że miasta na taką inwestycję nie stać.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: