Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

To nie prima aprilis: tramwaje wróciły na Św. Marcin (no, powiedzmy...), a Jacek Jaśkowiak każe skończyć remonty w terminach (no, prawie...)

#Poznań #Jacek Jaśkowiak #Święty Marcin #Towarowa #Poznańskie Inwestycje Miejskie #projekt centrum

SEWERYN LIPOŃSKI
1 kwietnia 2023

Tramwaje pierwszy raz od niemal półtora roku przejechały dziś kawałkiem Św. Marcina do ul. Towarowej. Tym samym Poznańskie Inwestycje Miejskie odhaczyły pierwsze z zadań wyznaczonych na ten rok przez prezydenta Jacka Jaśkowiaka, choć gdy się przyjrzeć, to wskazane terminy nieco różnią się od zapowiadanych wcześniej.

Kierowcy i przechodnie na skrzyżowaniu Św. Marcina z al. Niepodległości mogli dziś przecierać oczy ze zdumienia, gdy raz po raz przemknął między nimi tramwaj, a konkretnie "dwójka". I wcale nie był to primaaprilisowy żart.

To rzecz godna odnotowania - tramwajów na jakimkolwiek odcinku Św. Marcina nie było bowiem od listopada 2021 r. Tak dla przypomnienia:

* selekcjonerem polskiej reprezentacji piłkarskiej był wtedy Paulo Sousa

* w wielu miejscach nadal musieliśmy nosić maseczki, a minister zdrowia Adam Niedzielski ostrzegał przed "gamechengerem" w postaci wariantu omikron i wprowadzał kolejne rygory

* jeszcze nam wszystkim (nawet polskiemu rządowi) wydawało się, że Władimir Putin tak tylko straszy i że wcale nie zamierza zaatakować Ukrainy

Trochę czasu minęło, trochę się pozmieniało.

Przebudowa centrum priorytetem



Oczywiście piszę to wszystko z lekkim przymrużeniem oka. Tramwaje wróciły tak naprawdę nie tyle na Św. Marcin, co na króciutki kawałek Św. Marcina - pomiędzy mostem Uniwersyteckim a al. Niepodległości.

Cały czas zamknięty jest dalszy odcinek Św. Marcina do al. Marcinkowskiego oraz alternatywna trasa przez ul. Fredry i pl. Cyryla Ratajskiego. Ruch tramwajowy w centrum Poznania nadal jest sparaliżowany i puszczenie "dwójki" przez Towarową (zamiast przez Roosevelta i most Dworcowy) niewiele tu zmienia.

Zatem - z całym szacunkiem - nie jest to tak przełomowe wydarzenie jak choćby w 2014 r. powrót tramwajów na przebudowywaną Kaponierę po półtorarocznej przerwie.



Dlaczego zatem poświęcam tej sprawie cały osobny wpis? Dlatego, że przywrócenie tramwajów na Towarowej jest jednym z celów, jakie prezydent Jacek Jaśkowiak wyznaczył niedawno spółce Poznańskie Inwestycje Miejskie na ten rok.

To tzw. cele zarządcze - od których zależy dodatkowe wynagrodzenie dla zarządu spółki.

Taki system obowiązuje już od dobrych paru lat. Jednak zrobiło się o nim szczególnie głośno pod koniec zeszłego roku, gdy opisaliśmy, jak wszystkie wyznaczone zadania są zaliczane na max punktów - i to nawet w przypadku zawalonych terminów.

Tym razem Jaśkowiak w zarządzeniu wyznaczył PIM-owi pięć celów z konkretnymi terminami.



I teraz uwaga. Z tych pięciu rzeczy aż trzy dotyczą ściśle tzw. projektu centrum - czyli przebudowy Św. Marcina i okolicznych ulic:

umożliwienie przejazdu tramwaju wzdłuż ul. Towarowej (...) do dnia 8 maja 2023 r.

umożliwienie przejazdu tramwaju wzdłuż ul. Św. Marcin (...) do dnia 30 czerwca 2023 r.

umożliwienie przejazdu tramwaju na trasie Plac Cyryla – ul. Mielżyńskiego – ul. Fredry (...) do dnia 30 czerwca 2023 r.


To niby nic nadzwyczajnego, ale muszę przypomnieć, że dotąd Jaśkowiak przy wyznaczaniu celów PIM-owi bardzo zgrabnie omijał projekt centrum.

Już w grudniu wytykałem prezydentowi, że w jego poprzednich zarządzeniach cokolwiek związanego z tak szeroko zakrojoną przebudową w centrum Poznania pojawiło się tylko raz - i było to... ogłoszenie przetargu na przebudowę jednego z odcinków Św. Marcina.

(i żeby było zabawniej, to był właśnie jeden z tych przypadków, w których spółka nie dotrzymała wyznaczonego terminu - ale i tak dostała max punktów, bo rada nadzorcza uznała, że opóźnienie "wynikało z przyczyn niezależnych, na które zarząd spółki nie miał wpływu")

Pikanterii dodawał oczywiście fakt, że Jaśkowiak właśnie w sprawie projektu centrum wykazał się kompletną nieznajomością etapów, zakresów, kwot i innych szczegółów, choć to teraz chyba najważniejsza i zarazem najbardziej "medialna" inwestycja w całym mieście.

Terminy były nieco inne



Musiałbym mieć niebywałe ego i wyjątkowo wysokie mniemanie o sobie, by myśleć, że nasza rozmowa oraz moje późniejsze teksty miały jakiś istotny wpływ na Jaśkowiaka i wyznaczone przez niego cele na 2023 r.

Już prędzej jestem skłonny uwierzyć, że prezydent po prostu usiadł z urzędnikami z biura nadzoru właścicielskiego, zapytał: "To co tam kończymy w tym roku?", a że tych kończonych inwestycji ma być sporo - wypisał sobie właśnie Św. Marcin, Stary Rynek i Grunwaldzką.

Zanim jednak pochwalimy Jacka Jaśkowiaka za to, że w końcu dostrzegł drobne uciążliwe remonty w centrum miasta i WRESZCIE postanowił z nich rozliczać spółkę PIM...

To przyjrzyjmy się wskazanym w zarządzeniu Jaśkowiaka terminom. Bo - uwaga, spoiler - nie w każdym przypadku są to terminy, które władze miasta zapowiadały pierwotnie.

Najbardziej jaskrawym przykładem jest sam Św. Marcin. Zgodnie z poleceniem Jaśkowiaka tramwaje mają tam wrócić (już na całą ulicę, nie tylko ten kawałek do Towarowej) do 30 czerwca.

Wszystko pięknie, tyle że gdy w listopadzie 2021 r. ruszały prace na ostatnim odcinku (most Uniwersytecki - ul. Gwarna), to miasto zapowiadało "zakończenie wszystkich prac na pierwszy kwartał 2023 r.". No cóż, 30 czerwca to zdecydowanie nie jest pierwszy kwartał.

Spójrzmy też, co było w samej specyfikacji przetargowej. Zapisany w niej termin to ukończenie całej inwestycji (wraz z odbiorami i pozwoleniem na użytkowanie!) "do 516 dni od zawarcia umowy".

Miasto podpisało umowę z wykonawcą dokładnie 25 października 2021 r. Szybko licząc od tej daty - wskazane 516 dni już minęło - konkretnie 25 marca. Tymczasem Jaśkowiak wyznacza teraz swoim współpracownikom termin późniejszy o trzy miesiące.


A przecież prezydent sam niedawno dawał do zrozumienia, że o kosztach i terminach inwestycji "na twardo" należy rozmawiać nie na etapie wstępnych założeń, tylko właśnie po rozstrzygnięciu przetargów i podpisaniu umów.

Jasne, trzy miesiące to nie jest jeszcze żaden wielki poślizg, z jakim mieliśmy do czynienia choćby dekadę temu przy przebudowie ronda Kaponiera.

Doszły też komplikacje z trasą tramwajową na ul. Ratajczaka i podział tej inwestycji na kawałki - przebudowa skrzyżowania Ratajczaka ze Św. Marcinem została w efekcie "przerzucona" do innego etapu i trwa właśnie teraz - co też opóźnia powrót tramwajów na cały Św. Marcin.



Ale wystarczy przejść się po centrum, by przekonać się, że to wcale nie z powodu tego miejsca tramwaje przejadą całym Św. Marcinem dopiero w czerwcu.

Cały wcześniejszy fragment od al. Niepodległości do ul. Gwarnej (czyli ten, który wedle założeń miał być gotowy do 25 marca!) bynajmniej nie wygląda na gotowy do puszczenia tamtędy tramwajów.

Zapewne do 30 czerwca będzie jednak gotowy. Tak samo jak ul. Fredry i pl. Ratajskiego. Przejazd przez Towarową? Już jest, od 1 kwietnia, czyli ponad miesiąc przed terminem wyznaczonym przez Jaśkowiaka.

I cyk, odhaczone, będzie można przyznać zarządowi PIM maksymalne premie wynagrodzenie zmienne. Oczywiście o ile nie sypnie się coś na Starym Rynku albo przy budowie wiaduktu nad Grunwaldzką.

Nadal ani słowa o budżetach



To właśnie prowadzi nas do zasadniczego pytania o wspomniane dodatkowe zarobki w PIM (celowo tak piszę i mówię, bo urząd miasta bardzo się kiedyś zirytował, gdy nazwałem to premiami - oficjalnie to tylko tzw. wynagrodzenie zmienne zapisane w kontrakcie).

Czy to powinno być coś w rodzaju nagrody (np. za oddanie inwestycji przed pierwotnym terminem - a nie takim wyznaczanym dopiero w trakcie prac), czy bardziej coś, co po prostu należy się jak psu zupa, o ile się czegoś spektakularnie nie zawali?

Zapowiedzi Jacka Jaśkowiaka z kampanii wyborczej w 2014 r. wskazywały na to pierwsze rozwiązanie. Tymczasem system, który powstał i dziś funkcjonuje, jest zdecydowanie opcją numer dwa.

To jednak nie koniec - mamy też w tym zarządzeniu prezydenta inne irytujące rzeczy.

Weźmy Stary Rynek, gdzie restauratorzy akurat rozmawiają z miejskimi urzędnikami i dopytują, kiedy będą gotowe chodniki przy ich lokalach, bo ponoć miały być na majówkę... A tu nagle dowiadują się, że chodniki mają być do końca czerwca, i to tylko w 70 proc.

Cały czas wśród celów wyznaczanych PIM-owi przez Jaśkowiaka nie pojawiły się też "założone budżety". Prezydent w grudniu strasznie się irytował, że go o to dopytuję, choć przecież w 2014 r. mówił jasno:

Chciałbym, żeby inwestycje, które będą realizowane w przyszłości, były realizowane w założonych budżetach i terminach, żeby nie było takiej sytuacji, jaką mamy teraz, że Kaponiera miała być remontowana do Euro 2012, a jej remont będzie trwał dłużej niż II wojna światowa.

To miało kosztować 150-160 mln zł, będzie kosztowało 320 mln zł. Stadion miał kosztować 450 mln zł - kosztował 750 mln zł


Jacek Jaśkowiak, wypowiedź z listopada 2014 r., podczas debaty z Ryszardem Grobelnym w WTK przed II turą wyborów



Tak po ludzku rozumiem, dlaczego dziś woli nie pamiętać, że mówił również o założonych budżetach. Gdyby chciał tę zapowiedź faktycznie wprowadzić w życie - w obecnej sytuacji z miejsca przekreśliłoby to PIM-owi szanse na jakiekolwiek dodatkowe wynagrodzenia.

To wszystko potwierdza, jak niedoskonały jest system premiowania uzależnienia zarobków od efektów pracy, jaki Jacek Jaśkowiak wprowadził w spółce PIM. Trudno, żeby ten system jakoś szczególnie motywował, skoro wyznaczonych zadań wręcz nie da się tak zawalić, aby nie wypełnić celów i zostać z pustymi rękami.

Przypuszczam, że dużo skuteczniejsze i bardziej motywujące okaże się widmo przyszłorocznych wyborów samorządowych, przed którymi prezydent Jaśkowiak i jego współpracownicy z pewnością woleliby uniknąć rozkopanego centrum Poznania i niedokończonych inwestycji.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: