Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

"Kaczyński ante portas!"... No, nie do końca. Siedem refleksji po wizycie prezesa PiS w Poznaniu i okolicach

#Poznań #Jarosław Kaczyński #PiS #Kórnik #Politechnika Poznańska #Zjednoczona Prawica #Zbigniew Ziobro

SEWERYN LIPOŃSKI
28 lipca 2022

Co prawda minęło już parę dni od weekendowej wizyty Jarosława Kaczyńskiego w naszych stronach, ale cały czas nie milkną echa tego, co działo się wokół jego spotkań. Przyjrzyjmy się, o czym mówił lider partii rządzącej, i co z tego wynika.

To nieczęsty obrazek - wizyty Jarosława Kaczyńskiego czy innych czołowych polityków PiS w Poznaniu ostatnimi czasy zdarzają się mniej więcej tak często jak przelot komety Halleya.

Dlatego, skoro już do tego doszło, postanowiłem poświęcić tę godzinę z kawałkiem. I wysłuchać całego przemówienia lidera PiS na Politechnice Poznańskiej. Zwłaszcza że wiele o znaczeniu jego spotkań (również w Kórniku, Gnieźnie i Koninie) mówiła towarzysząca im otoczka.



Może nie było to wystąpienie trzymające w napięciu niczym najlepsze thrillery Dana Browna, ale i tak mam kilka refleksji, którymi chciałbym się z Wami podzielić. Zwłaszcza że pomiędzy wierszami w wypowiedziach Kaczyńskiego można było usłyszeć całkiem ciekawe rzeczy.


1. Dla niektórych Kaczyński to persona non grata.



Jestem zniesmaczony tym, co działo się jeszcze przed wizytą Kaczyńskiego, gdy politycy PiS mieli problemy ze znalezieniem sali na spotkanie w powiecie. Miało być w Zalasewie koło Swarzędza - ale wtedy do gry wkroczyli przeciwnicy prezesa.

Zaczęło się od oświadczenia sołtysa Zalasewa. Potem sprzeciw wyraził wiceburmistrz Swarzędza, wtórowała mu dyrekcja szkoły, w której spotkanie z Kaczyńskim miało się odbyć.

Zastrzegam od razu jedno - moim zdaniem szkoła faktycznie nie jest miejscem na takie spotkania.

Tyle że chyba nie tylko o szkołę tu chodziło. Zobaczcie, co było dalej, gdy spotkanie przeniesiono do Kórnika - do prywatnego hotelu Daglezja.

Jego profil na FB szybko zalały krytyczne komentarze, z których wynikało, że najbardziej zagorzali krytycy PiS oczekiwaliby odmowy przyjęcia Kaczyńskiego GDZIEKOLWIEK. Wszyscy powinni mu podać czarną polewkę. Wszędzie powinien pocałować klamkę.

To teraz przypomnijcie sobie niedawny objazd Donalda Tuska po kraju. Czasami musiał odwoływać zapowiadane wcześniej wizyty. Tak opowiadał o kulisach tych sytuacji:

- Ludzie chcą coś powiedzieć, zapraszają, kilkanaście godzin później dzwonią do nas i mówią: "sorry, wybaczcie państwo, ale dostajemy sygnały, pogróżki, presję i boimy się".

To, że coś takiego się dzieje, było wstrętne i oburzające, prawda?

To teraz dokładnie to samo - tylko w drugą stronę - dzieje się u nas. Widać było pewną niezdrową satysfakcję u wielu ludzi, gdy okazało się, że Kaczyński i jego świta mają problemy ze znalezieniem miejsca na swój wiec.

Zresztą kawę na ławę wyłożył wspomniany sołtys Zalasewa: "Znając opinię naszych mieszkańców uważamy, że takie spotkania nie powinny odbywać się w naszej okolicy". Aha.

Można zżymać się na różne działania i poglądy rządzących, można protestować przeciw Kaczyńskiemu, jego autorytarnym zapędom... ale odmawiać mu możliwości spotkania z własnymi wyborcami? Dokąd my zaszliśmy?...

I żeby była jasność - ci wyborcy też tu są. Spójrzmy na wyniki ostatnich wyborów ze Swarzędza:

- wybory prezydenckie 2020: Andrzej Duda 26,4 proc. (I tura)
- wybory parlamentarne 2019: PiS 26,7 proc.
- wybory samorządowe 2018: PiS 16,6 proc. do rady miasta

Nawet w samym Zalasewie, w dwóch lokalach wyborczych w tej nieszczęsnej szkole, w której teraz miało się odbyć spotkanie z Kaczyńskim - Duda zgarnął odpowiednio 220 i 208 głosów. Czyli po kilkanaście procent.


2. Kto sieje wiatr - ten zbiera burzę.



Zanim któryś z sympatyków PiS zakrzyknie w tym miejscu: "Dobrze gada! Polać mu!"...

Muszę przypomnieć, że wszystko to, co działo się wokół wizyty Kaczyńskiego, jest jednak efektem rządów jego partii. To przecież nie żadni prowokatorzy czy jacyś inni szatani nastawili mieszkańców Poznania i okolic przeciw PiS.

Kto sieje wiatr - ten potem zbiera burzę.

- Rozwrzeszczane grupy ludzi, którzy naprawdę upadli bardzo nisko - mówił z pogardą Kaczyński o protestujących po spotkaniu w Kórniku. Już sam fakt, że od tego zaczął wystąpienie w Poznaniu, a potem jeszcze kilka razy do tego nawiązywał, świadczy o tym, jak mocno musiał być przejęty i wstrząśnięty.



Zresztą to się działo nie tylko w Kórniku. Tak było przecież także w Inowrocławiu, Sochaczewie i innych miastach, które prezes PiS ostatnio odwiedzał.

Oczywiście Kaczyński nie siedzi w polityce od wczoraj. Zdarzyło mu się być premierem, wie, co to społeczne niezadowolenie. Jednak kilka ostatnich lat spędził w pewnym odseparowaniu od codzienności (prywatna ochrona, policja wokół domu itd.).

To nie jest wcale tak, że protestuje tylko jakiś "lumpenproletariat", jak to Kaczyński nazwał. Wśród demonstrujących widać i słychać również zamożnych i wykształconych ludzi.

Może szok, jaki lider PiS przeżywa widząc skalę niezadowolenia, skłoni go do jakiejś refleksji. Czy na pewno tak miała wyglądać Polska pod jego rządami? Czy konserwatywne porządki w kraju, jakie jego ludzie - niekiedy na siłę - próbują zaprowadzać, są tego warte?


3. Prezes PiS mówi językiem Ziobry.



Można powtarzać, że Jarosław Kaczyński już nigdy w pełni nie zaufa Zbigniewowi Ziobrze, zresztą w Koninie nazwał go - niby przez przejęzyczenie... - "ministrem bezradności".

Jednak w Poznaniu - i w ogóle podczas dotychczasowych spotkań w różnych miastach - Kaczyński pod wieloma względami powiela ostrą retorykę ministra sprawiedliwości. A już zwłaszcza w sprawach Unii Europejskiej. Zobaczcie tylko:

- Interesy zewnętrzne rozstrzygają. Narzucanie nam różnego rodzaju rozwiązań, te nieustanne ataki, odbieranie nam pieniędzy... (...). Nigdy w historii się nie zdarzyło, by ktoś zdominowany na tym korzystał.

- Jesteśmy w Unii Europejskiej. W dalszym ciągu ogromna większość społeczeństwa, chociaż już nie tak wielka jak kiedyś, jest za tym, żebyśmy byli w UE. Musimy to brać pod uwagę.

- My nie prowadzimy wojny z Unią. To Unia prowadzi wojnę z nami.

To nie jest język na złagodzenie przekazu. To jest język mający na celu zdobycie poklasku wśród wyborców o dość radykalnych poglądach. Dlaczego? - to sobie wyjaśnimy za chwilę.


4. Kaczyński nie odpuszcza dużych miast...



Jak już wspomniałem - wizyta Kaczyńskiego w Poznaniu sama w sobie jest rzeczą niecodzienną. Przypomnijmy kilka istotnych faktów:

* Poparcie dla PiS jest tu od lat najniższe spośród wszystkich dużych miast w całym kraju (w ostatnich wyborach parlamentarnych wyniosło 24,1 proc.).

* Prezydent Andrzej Duda w kampanii prezydenckiej 2020 z góry odpuścił Poznań i w ogóle nie zajrzał do naszego miasta, jakby z góry przewidując, że nie zdobędzie tu nowych wyborców (ostatecznie miał 23,0 proc. w I turze i 28,1 proc. w II turze).

* Sam prezes Kaczyński podczas poprzedniej wizyty stwierdził wprost: "Tu jeszcze znaczna część społeczeństwa nie do końca zrozumiała nasz program i nasze idee".

Zatem jeśli już, to spodziewałbym się zobaczyć Kaczyńskiego w Poznaniu tuż przed wyborami, na ostatniej prostej, gdy obowiązuje hasło "wszystkie ręce na pokład" i szuka się poparcia wszędzie.



Tymczasem teraz lider partii rządzącej zagląda do Poznania (i innych dużych miast zdominowanych przez opozycję) - teoretycznie - ponad rok przed wyborami. Ryzykując takie obrazki jak te z Kórnika czy Inowrocławia.

Dlaczego? Moja pierwsza myśl była taka, że może z jakichś wewnętrznych badań wyszło PiS-owi, że mimo wszystko pojawiła się tu szansa na zdobycie dodatkowych wyborców i warto ich już na tym etapie poszukać.

Jednak krótko potem przeczytałem tekst Justyny Dobrosz-Oracz oraz Iwony Szpali i mnie olśniło.


5. ...ale w tych dużych miastach celuje w tzw. twardy elektorat.



Prezes PiS przyjechał owszem, do opozycyjnego wobec jego rządów Poznania. Ale wcale nie mówił do nieprzekonanych. Mówił do swoich zwolenników. Czyli tych, którzy są tu w mniejszości, ale nadal stanowią jakieś 20-25 proc.

To ważny znak. Może pokazywać, że rządzący z jakiegoś powodu zaczęli się obawiać o swoją "bazę", tzw. twardy elektorat, który akurat w przypadku PiS od lat wydawał się absolutnie nie do ruszenia.

Co może być powodem? Przecież nie maile Dworczyka. Przecież nie spory z Unią Europejską i brak pieniędzy z krajowego planu odbudowy. Nie, w tych sprawach rządzący robią dokładnie to, czego ci zagorzali zwolennicy sobie życzą.

Zatem wydaje się, że jedynym możliwym powodem, dla którego prezes PiS postanowił na wszelki wypadek zawalczyć o swoich najwierniejszych wyborców, jest sytuacja ekonomiczna. Czyli drożyzna w sklepach i nadchodzący kryzys energetyczny.


6. Szykują się kolejne wojny światopoglądowe.



To w sumie nic nowego. Wystarczy przypomnieć sobie, jak przed eurowyborami PiS obrócił na swoją korzyść głośny dokument braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu" i w połączeniu z różnymi profanacjami na marszach równości przekonał wiernych, że to atak na Kościół.

Z kolei w kampanii prezydenckiej 2020 Andrzej Duda i jego zwolennicy przypuścili nagonkę - momentami naprawdę obrzydliwą - na mniejszości seksualne. A krótko potem, po głośnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, prezes PiS wzywał do obrony kościołów.

- Nasza kultura jest oparta o wartości chrześcijańskie - podkreśla teraz Jarosław Kaczyński. Na dzień dobry zadeklarował też wsparcie dla odbudowy Pomnika Wdzięczności w Poznaniu. Zastanawiałem się ostatnio, czy ta sprawa jeszcze wróci, no to wraca. I to z hukiem.


7. Lider PiS bierze pod uwagę utratę władzy.



Oczywiście wprost tego nie powiedział, ale czytając między wierszami, można się tego domyślić.

Jeżeli zwyciężymy w tych wyborach... A pamiętajcie państwo, że to musi być poważne zwycięstwo, bo o sojuszników nie jest łatwo. O sojuszników takiej polityki nie jest łatwo.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński



To już nie jest Kaczyński z 2019 r. Wówczas, gdy w rozgrzanej do czerwoności kampanii przyjeżdżał do nieprzychylnego mu Poznania, jego tutejsi krytycy mogli z obawą zakrzyknąć: "Kaczyński ante portas!".

Tak, wtedy ten pisowski walec szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, zagarniając coraz śmielej tereny wokół Poznania.



Zniszczył zjednoczoną (no, prawie zjednoczoną...) opozycję w eurowyborach. Zaraz potem zachował samodzielną większość w Sejmie. Wyszarpał dla Dudy drugą kadencję w pałacu prezydenckim.

Teraz niewiele z tej pewności zostało. Prezes PiS poświęca pół spotkania protestujących i wysyła sygnały, że wcale nie jest przekonany, czy jego partia utrzyma się u władzy. Sondaże już od jakiegoś czasu wskazują, że niekoniecznie.

Zapewne w tym kontekście była też publiczna połajanka po radnych i posłach PiS. I warunek, że "muszą być mandaty", aby rząd faktycznie wsparł w Poznaniu wspomnianą odbudowę Pomnika Wdzięczności.

--

Oczywiście wizyta Jarosława Kaczyńskiego obfitowała też w różne inne smaczki. Prezes PiS np. na chwilę przywrócił do życia Jana Kulczyka i ubolewał, że ten nie bardzo chce odsprzedać autostradę A2.

Jeszcze innego nieboszczyka - Ludwika Dorna - pomylił z Markiem Jurkiem (choć sam po chwili się poprawił). Były też niespodziewane podziękowania dla... Jacka Jaśkowiaka (tak, tak!). Rzecz jasna za skwer im. Marii i Lecha Kaczyńskich.



Prezes Kaczyński w ogóle zapałał chyba niespodziewaną sympatią do swoich politycznych rywali, bo podczas przemówienia - zupełnie jak niegdyś Donald Tusk - zaczął powoływać się na Irlandię. Kto by pomyślał ;)

Aha! Jeszcze jedno. Szef poznańskiego Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego, prof. Stanisław Mikołajczak, zwracając się do prezesa tak mówił o AKO:

- To pewne środowisko, które myśli tak samo jak pan, i we wszystkich działaniach pana i pańską partię wspiera. Przy czym my traktujemy PiS nie jako coś immanentnie ważnego, tylko jako narzędzie do realizacji naszych programów.

To tyle, jeśli ktoś miał jeszcze jakieś wątpliwości, czy AKO jest w 100 proc. przybudówką PiS.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: