SEWERYN LIPOŃSKI
22 czerwca 2011
Szeroko zapowiadane ćwiczenia ewakuacji na poznańskim stadionie wypadły blado. Głównie dlatego, że… nie było kogo ewakuować. A wszystko w atmosferze dość nieoczekiwanej awantury władz miasta z Lechem Poznań.
Niebezpieczne chemiczne substancje, służby postawione w stan gotowości – miało być zupełnie jak podczas dramatycznych zdarzeń podczas meczu.
Ale wielkiej ewakuacji nie było. Bo zamiast kilku tysięcy, na ćwiczenia przyszło tylko… 200 ochotników. Nawet w telewizji (choć bardzo się starała, by pokazać jak najwięcej osób) dało się dostrzec, że tłumów na trybunach to dziś nie było. Efekt? Ćwiczenia będą powtórzone. Tyle że podczas prawdziwego meczu ligowego. Pomysł w sumie dobry i rozsądny. Ciekawe tylko, co na to sami kibice.
Zresztą w ostatnich dniach jakoś nie mamy szczęścia do tego naszego stadionu. W ostatnim wpisie już, już wyrażałem się optymistycznie – bo wydawało się, że lada dzień zniknie problem z trawą, z brakiem operatora, i wszystko będzie okej. A tu proszę: mamy nową awanturę. Lech Pozna ma pretensje do POSiR-u, że nie skonsultowano z klubem zamknięcia obiektu do września. I domaga się odszkodowań.
Przypomnę, że innych niż Lech chętnych na to, by zostać operatorem stadionu, praktycznie obecnie nie ma. Jak tak dalej pójdzie – to grozi nam, że operatora będziemy wybierać np. na ostatnią chwilę przed Euro 2012.
A brak operatora to wciąż niepewna przyszłość stadionu. No i przelatujące nam koło nosa pieniądze za imprezy, których nie zorganizujemy, dopóki tego operatora nie będzie. Dlatego w interesie całego miasta leży, żeby wybrać go jak najszybciej.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: