SEWERYN LIPOŃSKI
26 maja 2011
Psycholog wie, jak zwracać się do człowieka, jak z nim rozmawiać. Tak przynajmniej mi się wydawało. Od dziś wiem, że się myliłem.
Na uczelniane zajęcia przygotowujemy krótką audycję radiową. O wypowiedź chcieliśmy poprosić m.in. specjalistów psychologii. Skoro robimy to na uczelnię – nie ściemniałem i przedstawiałem się nie jako dziennikarz „Gazety”, tylko student UAM (nie wiem, czy miało to jakikolwiek wpływ).
Wczoraj i dziś czterech kolejnych psychologów odmówiło nam wypowiedzi. Tłumacząc się a to brakiem czasu, a to „brakiem kompetencji”. Jedni odsyłali do kolejnych, którzy też odmawiali.
Zdarza się, w pracy dziennikarza takie odmowy to normalka. Nie byłoby więc nic dziwnego, gdyby nie jedna z nich. To była najbardziej ceniona i kompetentna osoba z tych, do których dzwoniłem (wszystkie pozostałe ją polecały). Jest m.in. regionalnym konsultantem w swojej dziedzinie.
Zadzwoniłem, przedstawiłem się, zacząłem mówić o co chodzi. Przerwała mi: - Nie mam czasu na takie rzeczy.
- Nie zajmę dużo czasu. Nie poświęci mi pani kilku minut?
- Nie poświęcę. Do widzenia panu! – i rozłączyła się, zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek więcej. Choćby zapytać, czy mogłaby w takim razie polecić kogoś innego „z branży”.
Nieprzyjemni i obcesowi rozmówcy zdarzają się każdego dnia. Jednak po kim jak po kim, ale akurat po specjalistce od psychologii tego się nie spodziewałem. Można było odmówić w spokojniejszy, uprzejmiejszy sposób. Bo kto, jak nie psycholog, powinien dawać przykład, jak odnosić się do ludzi, jak z nimi rozmawiać?
Niestety – jak widać – szeroka wiedza nie zawsze idzie w parze z jej zastosowaniem i kulturą.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: