SEWERYN LIPOŃSKI
15 lipca 2015
Jakieś fatum ciąży nad spółką Poznańskie Inwestycje Miejskie. Dzisiejsza wiadomość brzmi jak dobry żart, ale wcale żartem nie jest. Prezes Katarzyna Górecka została odwołana zaledwie trzy miesiące (!) po objęciu stanowiska.
Ta decyzja jest o tyle zaskakująca, że kompletnie nie trzyma się kupy wobec tego, co nowe władze miasta robiły poprzednio. Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak w kwietniu osobiście rekomendował Górecką. Teraz – można przypuszczać, że również osobiście – decyduje o jej dymisji.
Przedtem Jaśkowiak nie był taki niecierpliwy. Dłuuugo, blisko pół roku, czekał ze zmianami w PIM. Całkiem cierpliwie znosił kierownictwo „odziedziczone” po Ryszardzie Grobelnym. I kolejne niespodzianki, jakie mu uszykowali, m.in. Kaponierę droższą o 13 mln zł i różne nierealne terminy.
Teraz Jaśkowiak – wobec osoby, którą sam polecił – taki cierpliwy już nie był. Na szybko wydaje się, że możliwości są trzy:
a) Prezydent Jaśkowiak dużo wymaga tylko od ludzi, których sam zatrudnił, i chętniej wywala ich z pracy w nagłym trybie, a wobec innych jest wyjątkowo pobłażliwy,
b) Prezes Katarzyna Górecka okazała się jeszcze gorszym kierownikiem całej tej zabawy, niż jej poprzednicy,
c) Bałagan przy Kaponierze i innych inwestycjach jest tak duży, że sama Górecka zorientowała się, że nie da rady (wtedy tylko pytanie, skąd odwołanie, a nie rezygnacja).
Żaden z tych wariantów nie wróży optymistycznie na najbliższe miesiące.
Była, a jakby jej nie było
Zdymisjonowanie szefowej PIM po zaledwie trzech miesiącach wygląda też fatalnie z wizerunkowego punktu widzenia. Tworzy wrażenie, że w najważniejszej miejskiej spółce dzieje się już tak źle, że nikt nad niczym nie panuje. A wszelkie decyzje i zmiany podejmuje się pod wpływem chwilowego impulsu.
Teraz opozycja już mówi o „karuzeli stanowisk” i szukaniu kozła ofiarnego. Słyszymy też o „protegowanej” prezydenta. Do tego – jak zawsze w takich przypadkach – dochodzi cały kontekst zarobków i odprawy pani prezes. Zresztą wymowny był już pasek telewizji WTK przy podawaniu tej informacji...
Prezes Katarzyna Górecka nie miała zbyt wiele czasu, aby się wykazać. Ale też nie jest zupełnie bez winy. Mam wrażenie, że ona cały ten chaos wokół miejskich inwestycji – zwłaszcza informacyjny – tylko dodatkowo pogłębiła.
Przewodniczący komisji rewizyjnej Szymon Szynkowski vel Sęk przyznał mi dziś, że nawet nie miał okazji porozmawiać z Górecką. Powtórzmy: przewodniczący komisji rewizyjnej rady miasta przez trzy miesiące praktycznie nie miał kontaktu z szefową najważniejszej miejskiej spółki. I to w czasie, kiedy komisja omawiała wykonanie budżetu miasta za 2014 r.
Prezes Górecka co prawda pojawiała się na posiedzeniach – ale praktycznie nie odzywała się ani słowem. Wydawała się jakby przerażona sytuacją, w której się znalazła. A przecież powinna być pierwszą, która spieszyłaby z wyjaśnieniami, co się dzieje na miejskich budowach.
Kaponiera? Na raport czekają do dziś...
Panie radny, witam w klubie. Także nie miałem okazji porozmawiać z panią prezes. Za to próbowała – kilka razy – koleżanka z redakcji. Bezskutecznie. Pani prezes, z tego co słyszałem, nijak nie chciała się dzielić z dziennikarzami i opinią publiczną informacjami, jak przebiegają najważniejsze inwestycje w Poznaniu. Zachowywała się jak w prywatnej firmie, gdzie im mniej osób z zewnątrz wie, co się dzieje, tym lepiej.
Jedna znamienna sprawa. Pracownicy wydziału transportu i zieleni chcieli, żeby PIM co miesiąc składał raporty o stanie poszczególnych inwestycji. W przypadku inwestycji najbardziej opóźnionych i zagrożonych opóźnieniami – a chyba zgodzimy się, że rondo Kaponiera do takich należy – miało to być nawet co tydzień.
Jak było z Kaponierą? Spółka PIM do 6 czerwca miała przedstawić raport, jak wyglądał stan Kaponiery w maju, i jaki jest realny termin ukończenia inwestycji. No dobra – 6 czerwca wypadał w sobotę. Raport miał więc trafić do urzędu w poniedziałek 8 czerwca. Czy trafił? Nie, nie trafił ani 8 czerwca, ani tydzień później, ani miesiąc. Tak właściwie – nie trafił do dziś.
Aż strach zadać to pytanie. Ale muszę je zadać. Jeżeli z przygotowaniem samego raportu na temat aktualnego stanu inwestycji są takie problemy, to jak źle musi być z samą Kaponierą?...
Szeryf Śledziejowski może się wykazać
Szefem Poznańskich Inwestycji Miejskich na razie został Paweł Śledziejowski, dyrektor wydziału transportu i zieleni. Facet z jajami. Pochwaliliśmy go ostatnio na łamach „Wyborczej”. Jeśli ktoś może w ogóle ogarnąć sytuację z Kaponierą, estakadą katowicką i innymi inwestycjami – to właśnie on.
Dyrektor Śledziejowski kilka tygodni temu w wywiadzie, jakiego mi udzielił, nie pozostawił suchej nitki na poprzednikach. Teraz sam będzie mógł się wykazać w tej roli. Choć patrząc na stan miejskich inwestycji, chciałoby się zapytać: panie dyrektorze, kto pana wpuścił w to bagno?
Zresztą nie wiemy, czy za parę tygodni znowu się komuś nie przywidzi, że dopiero co zatrudnionego szefa PIM należy szurnąć. Albo też headhunterzy wynajęci za 24 tys. zł znajdą kolejnego kandydata. Takiego, który znów nie będzie ogarniał sytuacji, będzie unikał dziennikarzy, a raporty z inwestycji będzie składać od święta, a nawet wcale.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: