Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Oto Pytanie Dnia ZTM Poznań, czyli łatwo się skaleczysz, jeśli będziesz biegać z kartą PEKA

#Poznań #PEKA #ZTM #MPK #komunikacja miejska #bilety #tramwaje #autobusy

SEWERYN LIPOŃSKI
1 sierpnia 2014

To już miesiąc z Poznańską Elektroniczną Kartą Aglomeracyjną. Szybko zleciało. Pierwszy szok powoli opada i można pokusić się o pierwsze podsumowania.



Pierwsze, co przychodzi mi na myśl: nie chwyciło. Jeżdżę tramwajami codziennie i, słowo honoru, mało kto „odpikuje” kartę, czy to przy wsiadaniu, czy przy wysiadaniu. No, chyba że założymy, że akurat na liniach 13 i 15 niemal wszyscy to szczęśliwi posiadacze sieciówek i „pikać” nie muszą... A przypomnijmy: w Zarządzie Transportu Miejskiego zupełnie serio wierzyli, że od pierwszego dnia 100 proc. pasażerów, niczym w jakiejś korporacji, będzie z radością przykładać kartę do czytników!

Trudno żeby pasażerowie chętnie „pikali” (w żargonie ZTM: korzystali z tPortmonetki), skoro interfejs całego systemu okazał się wyjątkowo nieprzyjazny. O bezsensownym komunikacie „Pobrano 3,28 zł” przy wsiadaniu już pisałem w „Wyborczej”. Przerażony pasażer myśli: ledwo wsiadłem, a już skasowało mi tyle kasy???

Zresztą znajomi skarżą się, że komunikaty wyświetlane przez czytniki PEKA są równie przewidywalne jak numery, które wypadną w najbliższym losowaniu Lotto.



Doskonale widać to na przykładzie doładowania karty przez internet (w żargonie ZTM: transfer e-biletu). Już samo to, że na przeniesienie tej kasy na kartę PEKA trzeba czekać do 2h, wzbudziło kontrowersje. W praktyce nawet po kilku godzinach czytnik wyświetla np. „Doładowanie po CIN niemożliwe” (wtf?) albo „Brak transakcji”.

Kolega, który chciał zrobić kolejny przelew, już w internecie zobaczył, że nie może tego zrobić. Bo ponoć... nie przelał jeszcze na kartę poprzedniego doładowania. Choć w „historii transakcji” jak byk stoi, że przelać musiał, bo już z tych pieniędzy korzystał!

Zaufać systemowi, który okrada



Właśnie „historia transakcji” to nowy hit systemu PEKA. Poza zupełnie prawdziwymi i wiarygodnymi danymi o podróżach są tam kwiatki typu 9,60 zł za pojedynczy przejazd bez żadnej przesiadki (to fizycznie niemożliwe – cała taka trasa musiałaby mieć aż 90 przystanków!). No, to teraz już wiemy, co się działo z pieniędzmi znikającymi z kont PEKA w tajemniczych okolicznościach... Trudno oczekiwać, żeby rzesze pasażerów zaufały takiemu systemowi, który ich zwyczajnie okrada.

Co na to wszystko ZTM Poznań? Próbuje robić dobrą minę do złej gry. Od jakichś dwóch tygodni codziennie rozsyła i zamieszcza na stronie „Pytanie Dnia PEKA”.

To ryzykowna gra. Pytań wokół systemu PEKA cały czas jest bowiem tyle, że spokojnie starczyłoby ich do teleturnieju „Jeden z dziesięciu”, przynajmniej do czasu, gdy na emeryturę przejdzie Tadeusz Sznuk.



Dość powiedzieć, że ludzie z Drużyny PEKA przez kilka tygodni odpowiedzieli na 70 tys. takich pytań. I, co gorsza, niektóre odpowiedzi rodzą kolejne pytania, na które często nikt nie zna pełnej odpowiedzi.

Bawienie się w tej sytuacji w jakieś „pytanie dnia” to kpina z pasażerów. Przywodzi na myśl legendarne „porady dnia” w Microsoft Word. W tym słynne: „Łatwo się skaleczysz, jeśli będziesz biegać z siekierą”.

Poradnik PEKA potrzebny od zaraz



Dlaczego, zamiast codziennie główkować nad „pytaniem dnia”, ZTM nie przygotuje kompletnego poradnika, jak korzystać z PEKI? Takiego, który w jednym miejscu zawierałby odpowiedzi na WSZYSTKIE pojawiające się pytania. To, że taki poradnik nie powstał przed 1 lipca, jest skandalem. To, że nie powstał do teraz – skandalem jeszcze większym.

Pasażer, który za 15 min wychodzi na tramwaj, nie będzie się przekopywał przez dziesiątki „pytań dnia” sprawdzając, czy ktoś łaskawie wyjaśnił nurtujący go problem. Pasażer, który uczciwie chciał zapłacić za przejazd i zaskoczył go komunikat „Doładowanie po CIN niemożliwe”, też raczej nie będzie czekał na 2417. odcinek „pytania dnia”, w którym może dowie się, co czytnik miał na myśli. Bo z instrukcji obsługi czytnika, dostępnej na stronie PEKI, tego się nie dowie.

Proponowałbym pracownikom ZTM zacząć właśnie od przygotowania legendy wszelkich możliwych komunikatów, jakie może zobaczyć pasażer. Czytniki PEKA udowodniły już swoją wysoką kreatywność właśnie w tym zakresie.

I już zupełnie na koniec: zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jest agencja reklamowa, której miasto podobno zapłaciło 800 tys. zł za dbanie o wizerunek PEKI? Bo tych działań jakoś nie widać. Drużyna PEKA, plakaty zapewniające, że PEKA jest „dostępna”, „elastyczna” i „internetowa”, czy wreszcie to nieszczęsne „pytanie dnia” – to zdecydowanie za mało.

No, chyba że po pierwszych dniach systemu PEKA przedstawiciele agencji zobaczyli, co się dzieje, i czmychnęli gdzie pieprz rośnie. Byle dalej od PEKI. Takiego scenariusza też nie wykluczałbym w 100 proc.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: