Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje



Dobry PR się posypał. Szef ZTM apeluje o "obywatelskie kontrole" wśród pasażerów

#Poznań #ZTM #MPK #PEKA #Bogusław Bajoński #komunikacja miejska

SEWERYN LIPOŃSKI
1 czerwca 2013

Dwa i pół miesiąca. Dokładnie tyle wytrwał Bogusław Bajoński, nowy szef Zarządu Transportu Miejskiego w Poznaniu, bez żadnej spektakularnej wpadki.

To rekordowo długo, biorąc pod uwagę „wyczyny” jego poprzednika, który nawet podczas jednej debaty potrafił sypać kuriozalnymi stwierdzeniami i wywoływać śmiech na widowni.

Ale dwa i pół miesiąca to zarazem krótko – jak na kogoś, kto miał poprawić wizerunek poznańskiej komunikacji miejskiej. I dyrektor Bajoński robił to. Dało się wręcz wyczuć, jak dba o poprawność polityczną. Jak stara się, żeby nie palnąć przypadkiem czegoś głupiego.

Dziś wszystko się rozsypało. Poszło – jak na ironię – o PEKĘ, czyli ulubiony gadżet poprzedniego dyrektora. Bogna Kisiel z „Głosu Wielkopolskiego” spytała Bajońskiego, dlaczego nawet właściciele sieciówek będą musieli odbijać kartę przy każdym wejściu i wyjściu z autobusu czy tramwaju.

W momencie, kiedy wszyscy będą zbliżać PEKĘ do czytnika, każdy, kto tego nie zrobi, będzie zauważony przez pozostałych pasażerów... Chcemy wywołać obywatelską kontrolę naszych wspólnych publicznych pieniędzy

Bogusław Bajoński, dyrektor ZTM / źródło: "Głos Wielkopolski"



Muszę przyznać: zamurowało mnie. Bo że wspomniane odbijanie karty to kuriozum – pisałem już przy wyliczaniu wszystkich absurdów PEKI. Jednak jeszcze bardziej kuriozalne jest tłumaczenie Bajońskiego.

Zacząłem się nawet zastanawiać, czy wypowiedzi tej nie zainspirował w jakiś sposób wiceprezydent Mirosław Kruszyński, znany ostatnio z podobnych kontrowersyjnych stwierdzeń - np. o pasażerach, którzy 2-3 przystanki powinni jeździć rowerem lub chodzić pieszo.

Gdyby pan dyrektor poprzestał na stwierdzeniu, że urzędnicy chcą sobie po prostu policzyć pasażerów – dzięki temu poznamy zapełnienie pojazdów, będziemy mogli lepiej dostosować rozkład, itd. itp. – może jeszcze by to jakoś przeszło. Może nawet nieco uspokoiłoby posiadaczy sieciówek.

Ale nie! Pan dyrektor poszedł o krok dalej. Zaapelował o „obywatelską kontrolę” i wypatrywanie tych, którzy PEKI nie odbiją, więc zapewne jadą na gapę.



Nie dookreślił – niestety – na czym ta kontrola miałaby polegać. Mam kogoś, kto nie odbił PEKI (mój Boże, może po prostu zapomniał, a ma wykupiony miesięczny bilet?), oskarżycielsko wskazać palcem i powiedzieć: aha! Pan, pani jedzie bez biletu?

Czy może zadzwonić na policję? Albo – jak zażartował jeden z redakcyjnych kolegów – od razu komuś takiemu przyłożyć za okradanie wspólnego budżetu?

Pomijam już fakt, że cała ta sugestia kojarzy się z negatywnie postrzeganym donosicielstwem. A w kraju, w którym po naszych wspólnych chodnikach walają się śmieci, sąsiedzi nie chcą sprzątać swoich wspólnych schodów, zaś kierowcy wyrzucają niedopałki przez szybę na nasze wspólne ulice, coś takiego na dzień dobry nie przejdzie.

Może więc należałoby zacząć edukację obywatelską jednak od czegoś innego niż wyłapywanie współpasażerów, którzy być może zapomnieli odbić PEKĘ przy wsiadaniu. Albo – o zgrozo! – w ogóle PEKI nie mają, bo jadą np. na Mobilecie.

PS. Wypowiedź dyrektora Bajońskiego dziwnie zbiegła się w czasie z problemami ze znalezieniem dodatkowych kontrolerów, którzy mieli pojawić się w autobusach i tramwajach Mam tylko nadzieję, że pasażerowie nie mają być darmową siłą roboczą, która rozwiąże ten problem.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: