Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

Po Euro 2012 wraca polskie piekiełko

#Euro 2012 #Poznań #PLOT #Jan Mazurczak #turystyka #Irlandczycy

SEWERYN LIPOŃSKI
7 lipca 2012

W „Gazecie” poszedł dziś mój wywiad z Janem Mazurczakiem, szefem Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej. Pierwsze komentarze pod nim uświadomiły mi, że po kilku fajnych tygodniach wracamy chyba do polskiego piekiełka, pełnego narzekania na wszystko dookoła i przymykania oczy na to, co pozytywne.

Wywiad był o wpływie Euro 2012 na poznańską turystykę. Tutaj znajdziecie całość, poniżej przytoczę zaś fragment, który chyba rozpętał całą dyskusję:

Przed Euro mówiłem, że na efekt turystyczny będziemy musieli poczekać przynajmniej parę miesięcy. Teraz widzę, że wcale nie musimy czekać. Bo niektórzy już wracają! Mam informacje od hotelarzy, że pierwsi Irlandczycy wrócili już do Poznania z całymi rodzinami. Przyjeżdżają nawet do tych samych hoteli. Podobno witając się w recepcji przypominają, że właśnie tam mieszkali podczas Euro.

Jan Mazurczak, szef Poznańskiej Lokalnej Organizacji Turystycznej



Oczywiście nie oczekiwałem, że rozmowa wzbudzi nagły entuzjazm przeciwników Euro. W końcu pokazuje jedną z kilku korzyści, które Poznań – mimo różnych kłopotów – po Euro 2012 będzie miał.

Mam jednak w pamięci dwa tygodnie pełne wspólnej zabawy poznaniaków i Irlandczyków. Myślałem, że teraz wzmianka o tym, że niektórzy goście z Zielonej Wyspy już do nas wracają na wakacje, wywoła pewien uśmiech. Tymczasem czytam pierwsze komentarze i co w nich widzę?



(screen z poznan.gazeta.pl)

Ani jednego pozytywnego komentarza. Trochę to dziwne. Euro 2012 minęło, i co? Już nie lubimy Irlandczyków? Już uważamy, że wcale nie było tak fajnie? Że wcale tych zielonych kibiców nie było tak wielu? I że ci, co byli, wcale nie będą do nas więcej przyjeżdżać?



Zaraz ktoś mi wytknie podobnie jak w komentarzach, że nie dopytałem, ilu tych Irlandczyków wróciło. A zresztą nawet ileś tysięcy dodatkowych turystów to pewnie nic w porównaniu z problemami finansowymi i społecznymi, jakich Poznań sobie narobił, przygotowując się do Euro 2012. I że wywiad z Mazurczakiem w ogóle jest zbyt euroentuzjastyczny.

Okej. Poznań swoje problemy ma. Też uważam, że przed Euro 2012 trochę przeszarżował z inwestycjami (z których zresztą nie wszystkie udało się dokończyć na czas).

Ale co ma jedno do drugiego? Nic nie jest w pełni czarne ani w pełni białe, Euro 2012 też nie.

Tymczasem… Autorzy powyższych komentarzy próbują chyba wykazać, że skoro przygotowania do Euro 2012 były „be”, bo Poznań się mocno zadłużył – to wszelkie efekty po Euro 2012 (w tym turystyczne) też muszą być „be”, w ogóle cały turniej jest „be” i w takim tonie trzeba się odnosić do wszystkiego, co z Euro związane.

To nie wygląda na "wymysły"

Może nadinterpretuję. Ale jak inaczej wytłumaczyć, że jeszcze wczoraj (no dobra, parę tygodni temu) świetnie bawiliśmy się w towarzystwie tysięcy Irlandczyków… a już dziś niektórzy udają, że to było „dawno i nieprawda”? I przy okazji próbują negować pozytywne fakty.

Bo to, że Irlandczycy wrócą do Poznania, nie wydaje się – wbrew sugestiom we wspomnianych komentarzach – tylko „listą życzeń” czy „wyobrażeniem” Mazurczaka:

* Przez całe dwa tygodnie rozmawiałem z dziesiątkami różnych Irlandczyków i często ich podpytywałem, czy jeszcze tu wrócą. Praktycznie wszyscy odpowiadali: tak! Albo przynajmniej zapewniali, że polecą Poznań znajomym. Było ich u nas 70 tys. Nawet ostrożnie zakładając, że o Poznaniu przypomni sobie kiedyś – w sensie wakacyjnych planów – co trzeci czy co czwarty, to już jakieś 20 tys. potencjalnych turystów.

* Parę dni temu głośno było o tym, że Poznań znalazł się w irlandzkiej reklamie Renault. Może nie przeceniałbym tego. Równie dobrze mogło to być jakieś inne miasto, ale chodziło o skojarzenia z piłkarską reprezentacją Irlandii. To jednak o czymś świadczy: skoro firma postanowiła użyć Poznania w reklamie, to musi mieć pewność, że Irlandczycy (i to niekoniecznie sami kibice) dobrze kojarzą, gdzie grała ich drużyna.

* Szef PLOT w rozmowie ze mną podkreślał, że niejako przy okazji Euro 2012 setki touroperatorów musiały umieścić Poznań w swojej ofercie podróży. Przynajmniej u niektórych zostanie na stałe. A to szansa na przyciągnięcie dodatkowych turystów.

* Wreszcie sam fakt, że niektórzy Irlandczycy już teraz wracają do Poznania. Internauci złośliwie dodają, że to pewnie „jedna czy dwie irlandzkie rodziny z dziećmi”. Fakt, nie wiemy ilu ich na razie wróciło. Ale nawet jeśli – to nie zaskakuje Was, że komuś tak się spodobało w Poznaniu, że spontanicznie zmienia plany wakacyjne i wraca dosłownie po paru, parunastu dniach?

Nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy Euro 2012 w Poznaniu powinni się chwilę nad tym pochylić i zastanowić.



Przygotowania do mistrzostw dość mocno podkopały kondycję finansową miasta, to fakt (wbrew temu, co powtarza prezydent Grobelny). Skoro już jednak zorganizowaliśmy ten turniej tak dużym kosztem, to spróbujmy wyciągnąć z niego jak najwięcej korzyści na przyszłość. Z turystyką na czele.

A nie zakładajmy z góry, że wszystkie efekty po Euro 2012 to samo zło.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: