SEWERYN LIPOŃSKI
9 czerwca 2012
To był dzień wielkich emocji. Nie mogło być inaczej, skoro na dzień dobry mieliśmy mecz Polska-Grecja, który do poznańskiej strefy kibica przyciągnął 30 tys. ludzi.
Wielkiej euforii nie było. Wielkiego rozczarowania w sumie też nie. Remis 1:1 oznacza, że emocje tak naprawdę sięgną zenitu dopiero we wtorek, kiedy nasza reprezentacja zagra z Rosją.
Nic więc dziwnego, że do późnej nocy w mieście dało się usłyszeć okrzyki: „Polska, biało-czerwoni”, „Kto wygra mecz? Polska!”, czy też „Polacy nic się nie stało, Euro jest nasze”.
Ale po kolei.
Kibice kręcili się po ulicach już od rana. Ci ubrani w biało-czerwone barwy głównie w centrum. Za to Irlandczyków było sporo w innych częściach miasta.
Choćby ci, których spotkałem koło południa przy ul. Matejki. Szukali drogi na stadion. Mało brakowało, żeby wsiedli do tramwaju w drugą stronę. Zastanawiali się też, gdzie kupić bilety. Wydawali się lekko zdziwieni, że w zwykłym kiosku.
Parę minut przed godz. 15 wewnątrz strefy kibica było dziwnie spokojnie. Ale to była cisza przed burzą…
Punktualnie o 15 do środka wlał się tłum. Ochroniarze nie zawsze nadążali z kontrolą, niektórym udało się wnieść m.in. trąbki, które teoretycznie znalazły się na liście przedmiotów zakazanych.
Kibice szczególnie upodobali sobie Fontannę Wolności. Podczas obydwu piątkowych meczów była nieźle oblegana. Jeden z kibiców nawet do niej wpadł… ale spokojnie, nie ma tego na zdjęciach.
A schody Muzeum Narodowego – tym razem w nietypowej roli. Fani reprezentacji zrobili sobie z nich trybunę. Powód? Naprzeciwko był jeden z większych telebimów na al. Marcinkowskiego.
Wspominałem już na początku o tłumach na meczu Polska-Grecja. Na większej części placu nie było gdzie szpilki wetknąć. Przedostanie się spod sceny na tyły strefy zajmowało 15-20 minut (serio!).
Niezapomniane wrażenia. Była euforia, gdy Lewandowski strzelił bramkę. I chyba jeszcze większa, gdy w drugiej połowie Tytoń niespodziewanie obronił karnego. I jeszcze jedna rzecz warta podkreślenia: ludzie na placu Wolności nie gwizdali na Greków. W przeciwieństwie do tych na stadionie.
Za to na meczu Rosja-Czechy kibiców było sporo mniej. Kilka, może kilkanaście tysięcy. Dlatego i atmosfera była bardziej, powiedziałbym, piknikowa. A że padło dużo bramek – tym lepiej dla widowiska.
Relację z tego meczu uatrakcyjniła grupa Rosjanek, które żwawo dopingowały swoich piłkarzy. Zwłaszcza za każdym razem, gdy tylko zbliżali się do pola karnego. A gdy strzelali gole, to już w ogóle szalały z radości. Niestety nie zdążyłem im zrobić zdjęcia.
Tak kończy się pierwszy wieczór Euro 2012 w Poznaniu. Oczywiście nie wszystko wyszło idealnie (choćby duży czarny „piksel”, który w trakcie obydwu transmisji zasłaniał kawałek głównego telebimu – dziś będę wyjaśniał tę sprawę).
Ale myślę, że ogólnie test zdaliśmy na plus. Jutro kolejne emocje podczas transmisji z meczów Holandia-Dania i Niemcy-Portugalia. A prawdziwy organizacyjny egzamin czeka nas w niedzielę, kiedy właśnie u nas zagrają Irlandczycy z Chorwatami.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: