Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

SEWERYN LIPOŃSKI
8 maja 2012

Poniedziałkowa dyskusja o Euro 2012 w Poznaniu przeciągnęła się do późnego wieczora. Padły mocne słowa: o „absurdalnych” inwestycjach, o „medialnej propagandzie”, a nawet o „reżimie”, który wykorzystał szansę, aby się na Euro 2012 wypromować.

Mimo tak ostrych słów debata przebiegała w spokojnej, rzeczowej atmosferze. Po części zapewne dlatego, że – jak zwracałem uwagę już przed spotkaniem – nie było nikogo ze strony organizatorów czy miasta, kto mógłby na zarzuty odpowiedzieć, zaprezentować punkt widzenia drugiej strony.

A naprawdę miałby na co odpowiadać.

Wystarczy przywołać kilka wypowiedzi Jarosława Urbańskiego z Rozbratu, który atakował zdecydowanie najostrzej:

Euro 2012 trwa u nas właściwie od 2007 r. Od tamtej pory byliśmy bombardowani propagandą sukcesu, a głosy krytyki były bardzo rzadkie



O podejściu władz Poznania do mistrzostw:

Chyba byłem naiwny. Bo nie sądziłem, że sport zostanie tak bezlitośnie wykorzystany propagandowo. Tak było w PRL-u. Powrót do tej retoryki przy Euro 2012 był dla mnie szokiem



O inwestycjach na Euro 2012:

Taka Bukowska może i została wyremontowana, ale już na Dębcu będzie tak wyglądać może za 10 lat! Niedofinansowanych miejsc jest więcej. W tym samym czasie likwiduje się szkoły. Słyszałem, że samo dostosowanie płotu wokół stadionu przed i po turnieju będzie nas kosztować 1,5 mln zł. To są absurdalne sytuacje



Wreszcie Urbański przyrównał nawet prezydenta Grobelnego i jego urzędników do junty, która rządziła Argentyną podczas mundialu w 1978 r.:

Posłużono się sportem, żeby legitymizować władze. Tak było m.in. w Argentynie, gdy odbywały się tam mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1978 r. Nasz reżim też świetnie wykorzystał okazję!



Zdecydowanie łagodniej wypowiadał się specjalnie zaproszony Gabriel Khun ze Szwecji, były piłkarz i autor książki „Piłka nożna kontra państwo”.

Już na początku podkreślił, że nie zna dokładnie sytuacji Poznania, więc będzie się wypowiadał bardziej ogólnie. Czyli na temat powszechnie występujących na świecie zależności między światem sportu a polityki. Choć nietrudno było odnieść wrażenie, że wtóruje poznańskim anarchistom, gdy mówił np.:

Nie trzeba być skrajnie lewicowym, żeby dostrzegać w mieście zamknięte przejścia i ulice. Wielkie turnieje sportowe mogą powodować oczyszczanie miasta, a także wzmagać takie zjawiska jak segregacja, prostytucja, nacjonalizm czy rasizm

Gabriel Khun



Najbardziej wyważony w krytyce władzy był Przemysław Nosal. Choć i on zauważył, że sport i duże imprezy, takie jak Euro 2012, często są okazją do – jak to określił – „taniej polityki, polegającej na pokazywaniu się w szaliku czy śpiewaniu hymnu”.

Jako jedyny bronił jednak poznańskich inwestycji na Euro 2012:

Fragment wspomnianej ul. Bukowskiej został jednak wyremontowany. Służy ludziom. Nie zgadzam się z opinią, że został zawłaszczony przez stadion. Tak samo służyć ludziom będzie nowe rondo Kaponiera. Dla mnie Euro to zobowiązanie, jakie podejmujemy. To zobowiązanie mogłoby równie dobrze wiązać się np. z jakimś festiwalem muzycznym

Przemysław Nosal



Zresztą rozmowa dotyczyła nie tylko tego, co „tu i teraz”. Urbański mówił też sporo o tym, co po Euro 2012:

To nie jest tak, że Euro 2012 minie, kurz opadnie i będzie spokój. Poznań będzie w tym Euro tkwić przez przynajmniej kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Miasto ma 2 mld zł długu, z czego prawie połowa to budowa stadionu i inwestycje wokół niego. Te długi z odsetkami będziemy długo spłacać

Jarosław Urbański



Tu ciężko – niestety – nie przyznać mu racji. Budżet Poznania wygląda tak, jak wygląda. Już teraz władze wprowadzają oszczędności, co dotyka nas wszystkich. Choć trzeba tu dodać, że w bardzo podobnej sytuacji (często nawet gorszej) jest wiele innych polskich miast.

Wyjadą czy będą się bawić

Troszeczkę na margines zeszło w dyskusji to, co o Euro 2012 myślą sami poznaniacy. Jak przyjmą turniej? Czy nadal są pełni entuzjazmu, czy też już wyraźnie widzą, że mistrzostwa to nie tylko korzyści, ale też spore koszty?

Tu zdania były podzielone. Padały bardzo różne opinie. Od takich, że większość mieszkańców „ma gdzieś” żłobki i inne tego typu sprawy, nie wiąże ich z Euro 2012 i będzie się świetnie bawić – po takie, że wręcz przeciwnie, ludzie są zmęczeni tymi mistrzostwami i w czerwcu gdzieś wyjadą, byle dalej. Zupełnie jak w Klagenfurcie.

Konkluzja debaty była taka, że miasto powinno konsultować z mieszkańcami decyzje o organizacji tak dużej imprezy i inwestycjach wymagających tylu pieniędzy.

Anarchiści i różne organizacje społeczne zapewne będą o to apelować 10 czerwca, gdy ulicami Poznania przejdzie zapowiadana od niedawna demonstracja.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: