SEWERYN LIPOŃSKI
4 kwietnia 2012
Kibice piłkarscy pewnie (w tym ja :) ) za wiele o tym nie myślą. Ale pozostałych mieszkańców - zwłaszcza w centrum Poznania i w okolicach stadionu - coraz bardziej nurtuje to pytanie.
Niedawno zwrócił mi na to uwagę Marcin Herra, szef PL.2012, gdy rozmawialiśmy o przygotowaniach Poznania do turnieju. Przypomnę, że powiedział wtedy tak:
Od kwietnia powinna być już intensywna akcja informacyjna dla mieszkańców pod hasłem: co Euro 2012 znaczy dla mnie, mieszkańca Poznania? Jak miasto będzie funkcjonować 9 czerwca, czyli dzień przed meczem, a jak 10 czerwca? Czy dzień po meczu spokojnie będę mógł zawieźć dzieci do szkoły? Czy mój szewc będzie otwarty? Gdzie będę robił zakupy?
Marcin Herra, prezes spółki PL.2012
I rzeczywiście. Miasta właśnie ruszają z kampaniami informacyjnymi. Muszę przyznać, że w Poznaniu wymyślili sporo sposobów, jak dotrzeć do mieszkańców: infolinia, listy, transparenty nad ulicami, plakaty, współpraca z proboszczami, a nawet z nauczycielami w szkołach...
Zainteresowanych, jak to wygląda w pozostałych miastach, odsyłam do krajowej wersji tekstu w "Gazecie". W dużym skrócie: Warszawa szykuje informatory dla mieszkańców, Wrocław plakaty w autobusach i tramwajach, a Gdańsk organizuje spotkania mieszkańców z prezydentem.
I kto wie, czy gdański pomysł nie jest tu najlepszy. Bo proste rozwiązania zwykle okazują się najskuteczniejsze. Żaden informator czy ulotka nie zastąpi spotkania z urzędnikami odpowiedzialnymi za organizację Euro 2012. Takiego, na którym można zadać pytania (i oczywiście uzyskać odpowiedzi, które rozwieją, a nie pogłębią obawy i wątpliwości - bo z tym bywa różnie).
W Poznaniu na razie mamy regularne spotkania z sąsiadami strefy kibica. To cenna rzecz - choć, jak pamiętamy, wywołana przez ich początkowe protesty. Teraz urzędnicy powinni pomyśleć o podobnych spotkaniach także z mieszkańcami Grunwaldu, czyli okolic stadionu. Bo w tej chwili to tam ludzie najbardziej narzekają na brak informacji.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: