SEWERYN LIPOŃSKI
18 marca 2012
Dziś niedziela, więc korków w Poznaniu nie ma. Jutro od rana znów się zacznie. Według wyliczeń firmy Deloitte jeszcze gorzej jest we Wrocławiu, Krakowie… no i oczywiście w stolicy. Ale to właśnie u nas - w porównaniu z zeszłym rokiem - jeździmy coraz wolniej.
Raport opisuje korki z października. Czyli tuż po tym, jak zaczęły się w Poznaniu największe problemy. Na początek może kilka liczb:
13,9 km – tyle jest w Poznaniu tzw. wąskich gardeł, czyli ulic, na których codziennie przynajmniej przez 1,5 godz. i przynajmniej na odcinku 500 m są korki
13 min 16 s – o tyle więcej (dziennie) zajmuje nam przejechanie 10 km po Poznaniu, jeśli jeździmy w godzinach szczytu
2,7 tys. zł – tyle rocznie traci przeciętny poznański kierowca na staniu w korkach (oczywiście chodzi o samą benzynę, nie licząc czasu); to o 220 zł więcej niż w zeszłym roku
534,2 mln zł – tyle rocznie tracą ogółem kierowcy jeżdżący po Poznaniu
Inne szczegóły można sprawdzić w samym raporcie, który znajdziemy na stronach Deloitte.
(źródło: ranking Deloitte i Korkowo.pl)
Najbardziej interesują mnie wnioski. A te niestety płyną niewesołe. O ile w większości z siedmiu badanych miast sytuacja poprawiła się przez ostatni rok, to w Poznaniu – w porównaniu z październikiem 2010 r. – jest gorzej.
Tracimy więcej czasu tkwiąc w korkach (średnio tylko kilka sekund dziennie… ale jednak), jest u nas więcej wąskich gardeł, no i w efekcie spalamy w tych korkach więcej paliwa.
Jeszcze bardziej pogorszyło się w Katowicach. Tyle że tamtejsi kierowcy nie odczuwają tego tak mocno, bo… i tak nadal są najlepiej przejezdnym z badanych miast.
W rankingu korków Poznań jest czwarty, a pod względem ogólnym (uwzględniającym także koszty ponoszone przez kierowców) – nawet trzeci. Oczywiście zaczynając od miast, w których jest najlepiej.
Marna pociecha
Chciałoby się powiedzieć: nie jest u nas tak źle! Jednak podejrzewam, że to marne pocieszenie dla kierowców, którzy przez długie minuty, a nawet godziny stoją ostatnio od poniedziałku do piątku np. na zapchanej ul. Matejki czy Bukowskiej.
Niestety tak samo podejrzewam, że jeśliby wziąć pod uwagę trwające remonty i procent zamkniętych ulic – Poznań nie miałby sobie równych. Nieprzypadkowo sytuacja na ulicach innych miast się poprawiła, a akurat u nas – pogorszyła.
Co więcej, ranking nie uwzględnia kilku remontów, które ruszyły już po październiku. Powtarzałem to już kilka razy, powtórzę jeszcze raz: idiotyzmem było rozkopywanie NARAZ ul. Roosevelta, ul. Bułgarskiej, ronda Nowaka-Jeziorańskiego, ul. Jana Pawła II, ul. Bukowskiej, ul. Grunwaldzkiej (w dwóch miejscach!)… Mapa remontów i utrudnień na stronie Zarządu Dróg Miejskich mówi sama za siebie:
(źródło: Zarząd Dróg Miejskich)
A po drodze był przecież jeszcze remont al. Solidarności. Na szczęście już się skończył. Wszystko to można było rozłożyć w czasie, a nie zostawiać na ostatni rok przed Euro 2012.
Co tu więcej powiedzieć? Byle do czerwca.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: