SEWERYN LIPOŃSKI
4 marca 2012
Ruszają dalsze prace na ul. Roosevelta. A to oznacza, że trzeba zamknąć kolejne ulice: właśnie Roosevelta (w stronę mostu Dworcowego) i Grunwaldzką (od Matejki w stronę centrum). Czyli dwa odcinki, dzięki którym w okolicy targów dało się jeszcze jako tako przejechać.
Zobacz mapkę, które ulice będą od poniedziałku zamknięte i jak teraz jeździć po okolicach ronda Kaponiera
Teraz cały ruch skumuluje się na wspomnianej ul. Matejki. Która – co warto podkreślić – już i bez tego jest na co dzień zapchana od września, kiedy zaczęły się poznańskie remonty.
Od jutra nieciekawie może też wyglądać ul. Bukowska. Zwłaszcza że na niej też trwają prace związane z poszerzaniem i choć można nią przejechać, to de facto jednym pasem (nawet ci, którzy skręcają w lewo) i wolniej niż zazwyczaj.
A to właśnie tamtędy – i dalej przez Matejki, Wyspiańskiego do Głogowskiej – pojadą kierowcy próbujący przedostać się na drugą stronę ronda Kaponiera. Do dziś mieli w miarę wygodny (choć na ogół i tak zakorkowany) skrót przez Zeylanda i Roosevelta. Teraz już z niego nie skorzystają.
Wiele wskazuje więc, że takie widoki (tu akurat na ul. Królowej Jadwigi)...
...przy MTP staną się codziennością, już nie tylko w godzinach szczytu.
W jednym z ostatnich wpisów wspominałem już, że rozkopanie tylu ważnych ulic miasta w tym samym czasie trzeba nazwać idiotyzmem. Oczywiście wszystko to dzieje się pod szyldem Euro 2012. Jest w tym odrobina szantażu (podobnie jak wcześniej ze stadionem – coś w stylu: przecież musimy to zrobić, to musi być gotowe na mistrzostwa).
Jeśli chodzi o remonty ulic, gotów byłbym to nawet zrozumieć, gdyby nie jeden drobny szczegół. Otóż o organizacji Euro 2012 wiedzieliśmy od kwietnia 2007 r. Gdyby udało się sensownie zaplanować i stopniowo przeprowadzać remonty poszczególnych dróg – nie mielibyśmy komunikacyjnego paraliżu Poznania.
Oczywiście rozumiem, że wszystko trzeba zgodnie z przepisami, że procedury, że przetargi, itd. itp. Ale z całym szacunkiem dla drogowców i urzędników – nie wszystkie procedury i przetargi trwały cztery lata. Gdyby nawet połowę trwających teraz robót wykonać (i skończyć) choćby w roku 2010/11, mielibyśmy dziś zupełnie inną sytuację. I znacznie lepiej przejezdne miasto.
Niestety, stało się inaczej. W kwestii inwestycji drogowych wszystko zostawiono na ostatnią chwilę (czytaj: na ostatni rok przed Euro 2012). To dlatego obserwujemy teraz festiwal z remontowaniem „na hurra, byle szybciej, byle więcej, byle zdążyć” i kierowcami przeklinającymi kilkusetmetrowe korki.
Od jutra zapewne zobaczymy finałowy akt tej historii. A być może sami będziemy w nim uczestniczyć.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: