Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

SEWERYN LIPOŃSKI
7 sierpnia 2009

Gdy jakieś 2-3 tygodnie temu zająłem się tematem plakatów wyborczych (które, tak nawiasem, wciąż gdzieniegdzie w Poznaniu wiszą), nie sądziłem, że doczeka się aż trzech publikacji. Z których każda wzbudzi czyjeś niezadowolenie. Okazuje się, że niektórzy najchętniej obklejaliby miasto... za darmo.

Przypomnę, że chodzi o teksty: Kary za europlakaty (31 lipca), MPK nie chce pieniędzy (1 sierpnia), Czy MPK złamało prawo wyborcze? (4 sierpnia). W dwóch ostatnich wytknęliśmy poznańskiemu MPK, że nie miał prawa udostępniać politykom miejsca na plakaty w kampanii wyborczej, nie biorąc za to opłat.

Oczywiście, od razu zaznaczam, że to co napiszę poniżej – jak zresztą wszystko na tym blogu – to tylko moje prywatne opinie i przemyślenia, nie mające związku ze stanowiskiem redakcji.

Osobiście nie mam nic do MPK. Sam często korzystam z komunikacji miejskiej i wysoko cenię sobie np. punktualność autobusów i tramwajów (choć oczywiście i tu zdarzają się wyjątki). Rolą prasy jest jednak m.in. informowanie o nieprawidłowościach, jeśli na takie natrafimy. Zresztą – tu już nawet nie chodzi o to, że ordynacja została złamana. Tylko o to, że Zarząd Transportu Miejskiego planuje ograniczenie kursów w ramach oszczędności, a w tym samym czasie MPK nie bierze od polityków ani złotówki za coś, za co inne urzędy i firmy pobierają stosowne opłaty.

Trzeba było widzieć zdumienie wszystkich osób, którym to wyjaśniałem. Zarządcy dróg i przystanków z innych miast nie mogli w to uwierzyć.

Poznańskie MPK nie widzi w tym nic złego. Podobnie zresztą jak poseł Tomasz Górski – bo w jego opinii umowy z Zarządem Dróg Miejskich (który w odróżnieniu od MPK opłaty pobiera) „nie mają żadnego sensu”. Poseł dodaje:

„To absurd, by plakat wyborczy był naliczany tak samo jak reklama dla firmy. Firma na tym zarabia, a kandydaci nie”

A ja spytam: jak to nie?! Przecież niewiele brakowało, by pan poseł Górski wszedł do Parlamentu Europejskiego i zarabiał teraz grube pieniądze. Tak jak firma promuje się poprzez reklamy, tak politycy promują się poprzez plakaty, i w obydwu przypadkach skutkiem mogą być (choć wcale nie muszą) spore korzyści ekonomiczne. W przypadku firmy – klienci kupią dany towar, w przypadku posła – zwycięstwo w wyborach i pensja poselska.

W tej sytuacji traktowanie polityków na jakichś innych prawach niż zwykłych klientów jest, moim zdaniem, co najmniej niestosowne. Udostępnianie im darmowego miejsca na plakaty wyborcze – tym bardziej.

Miasto i tak w każdej kampanii jest wystarczająco obklejone plakatami, a ludzie narzekają, że „wygrywają ci, których facjata pojawia się najgęściej”. A wszystko – jak słusznie zauważył specjalista marketingu politycznego, z którym rozmawialiśmy – wynika z braku innego, sensowniejszego pomysłu na prowadzenie kampanii. Może wprowadzenie bardzo wysokich opłat lub w ogóle zakaz umieszczania plakatów zmieniłyby coś na lepsze?

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: