SEWERYN LIPOŃSKI
8 lipca 2009
Postanowiłem wstrzymać się od komentowania sprawy Andrzeja Olechowskiego – aż do czasu pierwszego sondażu prezydenckiego z jego udziałem. I chyba dobrze zrobiłem.
Swoją drogą dość dziwne, że na taki sondaż musieliśmy czekać grubo ponad tydzień od chwili, gdy Olechowski rzucił partyjną legitymację Platformy. Spodziewałem się, że coś znajdziemy już w poniedziałkowych wydaniach gazet – trzeba było czekać do środowego wydania „Gazety Wyborczej”. Do tego strasznie nieśmiały ten sondaż. Taki trochę schowany na jedynce, pod „POPgrzebem” Jacksona.
No ale do rzeczy. Olechowski dostał 8 proc. – mało to i dużo. Ale gdy wziąć pod uwagę, ile było szumnych komentarzy i zapowiedzi związanych z jego ostatnimi poczynaniami, to jednak mało. Mówiło się, że zabierze głosy Tuskowi, że wypchnie Kaczyńskiego z drugiej tury, a może nawet stoczy zacięty pojedynek w drugiej. Tymczasem te 8 proc. sprowadza zarówno Olechowskiego, jak i Pawła Piskorskiego na ziemię.
Pytanie tylko, ile i komu zabrała głosów Jolanta Kwaśniewska. W ogóle dziwi mnie, że znalazła się w tym sondażu, bo czyni go – powiedzmy sobie szczerze – dość bezwartościowym. Niektórzy wciąż oczekują sensacji. Tymczasem żadnej sensacji nie będzie, bo Kwaśniewska już kilka razy dała jasno do zrozumienia, że kandydować w tych wyborach nie zamierza. Tyle że nikt jej nie chce słuchać i na siłę wpycha się ją do sondażu. Podobnie zresztą jak Cimoszewicza, Ziobrę, Buzka... W efekcie wyniki sondażu dają bardzo mglisty obraz sytuacji. Ot, taki sobie sondaż widmo. Bo wciąż nie wiemy, jakie dokładnie poparcie mają prawdziwi kandydaci poszczególnych partii, gdyby odjąć tych nieprawdziwych.
Inna sprawa, że publikacja tego sondażu może nieco zmienić partyjne plany a propos tychże kandydatów.
Wprawdzie nie wyobrażam sobie, by nagle zamiast Kaczyńskiego miał wystartować Ziobro – ale już na lewicy sprawa nie jest taka oczywista. Grzegorz Napieralski musi przeżywać straszne katusze, bo choć w sumie osoby związane z lewicą uzyskują świetny wynik (Kwaśniewska 23 proc., Cimoszewicz 9 proc. – razem 32 proc.), to żadna z nich nie chce kandydować. Pozostaje Jolanta Szymanek-Deresz. Ale 1 proc. sprawdza się co najwyżej przy rozliczeniu podatkowym, natomiast w wyborach sukcesu bynajmniej nie wróży.
W ogóle warto zwrócić na fenomen przywiązania do osobowości. Na jego tle zacierają się wszelkie sympatie i antypatie wobec poszczególnych partii. Sama Kwaśniewska ma poparcie niemal trzykrotnie większe niż Napieralski i spółka w sondażu partyjnym. Olechowski ma te 8 proc., choć SD – z którym zaczyna się go kojarzyć – ma 1 proc. poparcia.
To dowód, że w najbliższych wyborach prezydenckich najwięcej może ugrać ten, kto przyciągnie największą osobowość. Dzisiejszy sondaż pokazuje, że wcale nie musi wygrać Tusk. Kwaśniewska raczej nie wchodzi w grę, ale być może znajdą się inni, niewciągnięci jeszcze w partyjne gry lub w ogóle nieobecni w tej chwili na scenie politycznej. Ciekawe, kiedy w sondażu prezydenckim pojawi się Jurek Owsiak. Przypomnę może, że w badaniu „Polityki” został uznany za największy autorytet Polaków. Nie sądzę, by chciał kandydować, ani tym bardziej, by się do tego nadawał – ale polska polityka już nieraz nas zaskakiwała i na pewno jeszcze zaskoczy.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: