Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

SEWERYN LIPOŃSKI
13 października 2011

Kolejne rewelacje wokół Stadionu Miejskiego w Poznaniu, o których w ostatnich dniach często donosi „Głos Wielkopolski”. Ponoć pojawiła się niezbyt realistyczna koncepcja, żeby stadion… sprzedać.

Miałaby go kupić spółka Euro Poznań 2012 – ta, która odpowiadała za budowę obiektu. Musiałaby wziąć kredyt na kilkaset milionów złotych. Pieniądze zasiliłyby miejską kasę.

Jaki sens takiego rozwiązania, skoro Euro Poznań 2012 i tak należy do miasta? Oczywiście – zdobycie dodatkowych pieniędzy dla budżetu poprzez zadłużenie, które zostałoby ukryte w miejskiej spółce.

To zresztą dość częsta praktyka. Niedawno Instytut Kościuszki podnosił ten problem wskazując, że wiele miast ukrywa część zadłużenia we własnych spółkach. Poznań też do nich należy. Ba, nawet jest w czołówce „ukrywaczy”. Według raportu ukrywa w miejskich spółkach blisko połowę długów, które łącznie wynoszą w rzeczywistości ponad 2,3 mld zł – choć oficjalnie to tylko niecałe 1,3 mld zł.

W tej sytuacji chyba są lepsze sposoby na zasilenie budżetu niż kolejny kredyt i sprzedaż stadionu z miasta do… miejskiej spółki.

Dlatego cieszę się, że bardzo sceptycznie o pomyśle wypowiadają się prezydent Ryszard Grobelny oraz Jakub Jędrzejewski, szef komisji sportu w radzie miasta.

To science fiction. Kto dałby spółce kredyt? Mogłaby uzyskać 50-100 milionów złotych, ale nie tyle, ile jest wart obiekt przy Bułgarskiej

Jakub Jędrzejewski, przewodniczący komisji sportu, "Głos Wielkopolski"



Nie bardzo możemy sobie na to pozwolić. Jeżeli chcemy uzyskiwać pieniądze na zadania miejskie, to musimy ich szukać poza miastem, a nie przekładać je z jednej do drugiej kieszeni

Prezydent Poznania Ryszard Grobelny, "Głos Wielkopolski"



Za to dużo ciekawiej wygląda sprawa z nazwą stadionu przy Bułgarskiej, o czym również napisał „Głos”. Skoro obiekt ma już operatora – można zacząć się rozglądać za chętnymi do wykupienia praw do nazwy na 10 czy 20 lat. Ponoć już trwają rozmowy. I niewykluczone, że do końca roku poznamy nową nazwę Stadionu Miejskiego z jakimś sponsorem.

Ile można na tym zarobić? Łatwo to oszacować, bo inne miasta akurat pod tym względem ubiegły Poznań. W Gdańsku mamy PGE Arenę – nazwa warta 7 mln zł rocznie (umowę podpisano na pięć lat, czyli w sumie 35 mln zł).

Z kolei stadion Legii w Warszawie to od niedawna Pepsi Arena. Tu każdy rok obowiązywania takiej nazwy jest wart 6 mln zł. Sprzedane mają być także prawa do nazwy Stadionu Narodowego.

W Poznaniu – jeśli uda się znaleźć dobrego sponsora i wynegocjować choćby te kilka milionów złotych rocznie – część tych pieniędzy trafi do miasta. Dokładnie 30 proc., bo tyle zapisano w umowie z operatorem.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: