Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

SEWERYN LIPOŃSKI
22 września 2011

Dziś europejski dzień bez samochodu. Ciekawe, czy da się go zauważyć na ulicach Poznania, w którym kierowcy od dwóch tygodni przeżywają dramat.

Z powodu ostatnich sporych przestojów w prowadzeniu bloga – za które Was najmocniej przepraszam – nie miałem jeszcze okazji pisać o tym komunikacyjnym paraliżu. Zresztą tym, którzy w Poznaniu mieszkają lub bywają, opisywać go nawet nie trzeba. Widać go codziennie na ulicach.

Remontów i rozkopów w mieście jest tyle, że nie będę ich tu wszystkich wyliczał. Wystarczy wspomnieć o ul. Roosevelta i częściowo zamkniętym rondzie Kaponiera, remoncie Jana Nowaka-Jeziorańskiego oraz pracach na ul. Bułgarskiej. Do tego mnóstwo drobniejszych utrudnień na różnych ulicach. A teraz jeszcze dochodzi remont na al. Solidarności. Prościej byłoby chyba wyliczyć miejsca, w których żadnych prac nie ma.

Tak jest od pierwszych dni września. Na początku miasto niemal całkowicie stanęło. Bo i termin wybrano niezbyt szczęśliwy: akurat zaczął się rok szkolny, a większość aut uciekła w okolice MTP, gdzie akurat odbywały się – o zgrozo – targi Polagra.

Teraz jest już nieco lepiej. Ale podkreślam: tylko nieco. Codziennie rano i popołudniu widzę z okien zakorkowaną ul. Matejki (najczęściej w obie strony):



A tłok jest przecież niemal na wszystkich pozostałych ulicach, które akurat nie załapały się na żadną modernizację czy remont.

Mieszkańcy i kierowcy są, niestety, pozostawieni sami sobie. Jaka była reakcja urzędników na paraliż? Najpierw wiceprezydent Mirosław Kruszyński odmówił rozmowy z „Gazetą” (dopiero kilka dni później udzielił wywiadu „Głosowi Wielkopolskiemu”). A drogowcy z Zarządu Dróg Miejskich powtarzali, że „analizują sytuację”. I dopiero po tygodniu łaskawie zapowiedzieli lepsze ustawienie świateł na najbardziej zatłoczonych ulicach. Tylko tyle, a może aż tyle.

Według mnie to skandal, bo czasu na „analizy sytuacji” było wystarczająco dużo już przed remontami. Zresztą drogowcy sami to przyznają. Podkreślają – nawet z pewną pretensją wobec kierowców – że przecież remonty i utrudnienia zapowiadali od dawna… To dlaczego za analizy zabrali się dopiero, gdy miasto stanęło w korkach?

Efektów łatwo się domyślić. Kierowcy, którzy w miarę dobrze znają miasto, mogą się jeszcze ratować wymyślnymi objazdami – choć to trochę zabawa na chybił-trafił. Będzie korek? Nie będzie? Tydzień temu dojeżdżałem na Sołacz przez ul. Pułaskiego, Słowiańską, Generała Maczka i Wojska Polskiego. Nie było źle. Wczoraj, o podobnej godzinie na tej samej trasie był potworny tłok.

Jeszcze gorzej mają ci, którzy po Poznaniu jeżdżą zwykle tylko głównymi trasami (za moment zasili ich 30 tys. dodatkowych studenckich samochodów) albo w ogóle tu nie mieszkają i tylko przejeżdżają przez nasze miasto. Ci ostatni muszą być mocno zdezorientowani. Tak jak ten na wideo poniżej:



Internauci już zdążyli okrzyknąć Poznań nową polską stolicą, jeśli chodzi o korki drogowe. Na Facebooku inicjatywę poparło blisko 5 tys. osób.

Media apelują, żeby zostawić auta i przesiąść się na komunikację miejską. Do apelu przyłaczyło się MPK.

Świetna sprawa. Tylko co z tego, skoro nie dalej jak we wtorek radni nie zgodzili się na wydłużenie czasu obowiązywania biletów? Teraz nikt przy zdrowych zmysłach nie wsiądzie do autobusu z 15-minutowym biletem, skoro może utknąć w korku na pół godziny, albo i dłużej.

Tramwaje też nieraz muszą czekać, np. na ul. Towarowej, gdzie puszczono większość objazdów. Pomijam już fakt, że wiele z nich jeździ zmienionymi i o wiele dłuższymi trasami. A w niektóre rejony położone przy centrum tramwaj nie dociera teraz w ogóle.

Edit: w piątek władze miasta - po naciskach radnych - zdecydowali się jednak przedłużyć czas obowiązywania biletów w dni robocze. Lepiej późno niż wcale.


Rozkopane okolice ronda Kaponiera i ul. Roosevelta


Żeby była jasność: nie jestem wrogiem poznańskich inwestycji i remontów przed Euro 2012. Wprost przeciwnie. Uważam, że trzeba je przeprowadzić właśnie teraz, gdy jest mobilizacja przed mistrzostwami.

Ale władze miasta nie mogą używać Euro 2012 jako usprawiedliwienia. O tym, że zorganizujemy turniej, dowiedzieliśmy się ponad pięć lat temu.

Tymczasem większość komunikacyjnych inwestycji w Poznaniu tak się ślimaczyła, że niemal wszystkie skumulowały się w ostatnich 12 miesiącach przed Euro 2012 (albo wypadły na bliżej nieokreślony czas po turnieju – ale to już zupełnie inna kwestia…).

I właśnie o to możemy mieć do władz miasta pretensje.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: