Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

SEWERYN LIPOŃSKI
7 lutego 2011

Robert Kubica, a raczej jego fatalny wypadek, był newsem dnia przez całą niedzielę. Dziś zaczną się pojawiać kolejne pytania: czy wróci? kiedy? i w jakiej formie? Wzorów do naśladowania – ludzi, którzy w podobnej sytuacji wrócili w wielkim stylu – ma sporo. Również w Polsce.

Najpierw jednak dwaj sportowcy ze świata. Bo to oni jako pierwsi przychodzą mi na myśl.

Hermann Maier – 1998 r. - Nagano



Zjazd na olimpijskim stoku w Nagano, ponad 100 km/h i… Maier wylatuje z trasy. Wylatuje dosłownie. Koziołkuje, odbija się bezwładnie, ląduje w siatkach ochronnych. Trybuny zamierają. Kibicom narciarstwa przypominają się ostatnie ofiary alpejskich stoków, takie jak Ulrike Maier i Gernot Reinstadler.

Trzy dni później (!) Maier staje na starcie supergiganta. Zdobywa złoto. Po kolejnych trzech dniach znów triumfuje. Tym razem w slalomie gigancie.

Kilka lat później rozbija się na motocyklu, do zdrowia wraca przez wiele miesięcy. Głównie po to, żeby jeszcze raz – w sezonie 2003/04 – zdobyć alpejski Puchar Świata.

Ronaldo – 2000 r. – Rzym



Przez pół roku Il Fenomeno, wciąż młody i uważany za najlepszego piłkarza świata, nie gra z powodu kontuzji kolana. Ale w kwietniu 2000 r. wraca na boisko. Tylko po to, by po sześciu minutach odnowił mu się uraz. Tym razem będzie pauzować ponad rok. „Fenomen na zakręcie” – piszą gazety. Wielu nie wierzy, że jeszcze kiedykolwiek powróci do grania w piłkę.

Jednak wraca. Na dobre – dopiero w 2002 r., tuż przed Mistrzostwami Świata w Korei i Japonii. Po dwóch i pół roku przerwy znów gra w reprezentacji Brazylii. Jedzie na mistrzostwa. Strzela osiem bramek, z czego dwie w finale, zostaje królem strzelców. Brazylia zdobywa tytuł. Scenariusz może nawet trochę kiczowaty, bo ze zbyt idealnym happy endem. Ale to wydarzyło się naprawdę.

Maja Włoszczowska – 2009 r. - Canberra


fot. Piter T. / lic. Creative Commons



Twarz naszej kolarki po upadku w Canberze była tak zmasakrowana, że nikt nie chciał jej pokazywać. Tylko „Fakt” opublikował zdjęcia.

Mówiło się, że może mieć uraz. Że może bać się, aby ponownie wsiąść na rower. A ona wsiadła i zdobyła w zeszłym roku mistrzostwo świata.

Karol Bielecki – 2010 r. - Kielce

fot. Steindy / lic. Creative Commons

Właśnie zaczynały się MŚ 2010 w piłce nożnej, gdy przypomnieliśmy sobie o innej piłce – ręcznej. Jeden z liderów polskiej reprezentacji, Karol Bielecki, w mało istotnym sparingu stracił oko.

Wydawało się niemożliwe, by mógł w ogóle wrócić do sportu. Widząc tylko na jedno oko? Sam Bielecki początkowo nie wierzy, ogłasza koniec kariery. Po paru dniach zmienia zdanie. A po paru tygodniach – już w specjalnych okularach – znów straszy rywali. I znów gra w reprezentacji.

***

Im udało się wrócić. Teraz to Robert Kubica znalazł się na zakręcie. Być może znacznie trudniejszym niż ten, z którym nie poradził sobie podczas rajdu Ronde di Andora.

Przypomniałem sobie dziś, jak trzy lata temu Kubica walczył o mistrzostwo świata Formuły 1. Polskę obiegło coś, co chyba można nazwać „kubicomanią”. Tyle że ta „kubicomania” od początku ma dwie strony. Gdy Kubicę wybrano sportowcem roku 2008 w plebiscycie Wiadomości24.pl – decyzja wzbudziła dużo kontrowersji. Tak samo w plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Zwłaszcza że za nim uplasowali się wszyscy medaliści olimpijscy z Pekinu. Posypały się – nie bez racji – głosy, że Kubica był „tylko” czwarty na świecie. I to w rywalizacji, która – ze względu na swój specyficzny charakter, gdzie równie dużo co od człowieka zależy też od samochodu – nie zalicza się nawet do dyscyplin olimpijskich.

Teraz Robert Kubica będzie miał szansę pokazać, że jest – mimo wszystko – prawdziwym sportowcem z krwi i kości. Jeśli uda mu się wrócić za jakiś czas w wielkim stylu… być może postawimy go obok Włoszczowskiej czy Bieleckiego. I to może być największy plus tej dramatycznej przygody na trasie we Włoszech.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: