SEWERYN LIPOŃSKI
2 maja 2012
Franciszek Smuda ogłosił właśnie szeroką kadrę na Euro 2012. I choć w TVP zrobili z tego nie wiadomo jaki show, to mam wrażenie, że wzbudziło to o wiele mniej emocji niż choćby nominacje selekcjonera Janasa przed mundialem 2006.
Wniosek? Na nieco ponad miesiąc przed Euro 2012 w głowach nam nie tylko sama piłka.
Już ostatnio zwracałem uwagę, że w ostatnich tygodniach przed turniejem – wbrew temu, co twierdzi Tomasz Smokowski – wcale nie skupiamy się wyłącznie na sportowej stronie mistrzostw.
Piłka na drugim planie
Na naszych oczach rosną liczne inwestycje. Może to banał, ale w Poznaniu mamy nowe autobusy, tramwaje, Termy Maltańskie, większe lotnisko, za moment będzie też nowy dworzec.
Na co dzień odczuwamy też tę gorszą stronę przygotowań do mistrzostw. Stoimy w korkach, głowimy się jaki objazd wybrać danego dnia, by objechać remonty i zamknięte ulice. Widzimy, jak władze miasta zaczynają oszczędzać m.in. na szkołach i komunikacji.
Czy w tej sytuacji potrafimy się jeszcze emocjonować powołaniami Smudy? Zagorzali kibice polskiej reprezentacji – z pewnością tak.
Jednak pokusiłbym się o stwierdzenie, że o ile przed MŚ 2006 czy Euro 2008 wybór kadry komentowali niemal wszyscy (nieprzypadkowo mówiło się, że mamy 38 mln ekspertów piłkarskich) – tak tym razem dla większości Polaków powołania Smudy zeszły na drugi plan.
Może to i lepiej. Bo jest szansa, że tym razem uda się uniknąć takiego szumu i presji, jakie towarzyszyły reprezentacji przed poprzednimi turniejami.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: