SEWERYN LIPOŃSKI
9 kwietnia 2011
Najnowsze zamieszanie wokół Term Maltańskich w Poznaniu jest kolejnym przykładem inwestycji prowadzonej trochę bez głowy. Na zasadzie: coś zrobimy, a co będzie dalej? – to już później będziemy się martwić. Takich przypadków ostatnio jest niepokojąco dużo.
Bo przecież wciąż nie wiadomo np., kto będzie zarządzał wybudowanym za ponad 700 mln zł stadionem. Miasto zbudowało obiekt – ale już o szybki wybór operatora się nie zatroszczyło. Teraz – gdy mleko się wylało – władze miasta szukają wyjścia z tej dość niezręcznej sytuacji. Ostatnio pojawił się nawet pomysł, żeby stadionem zarządzała miejska spółka Euro Poznań 2012.
Perspektywicznym myśleniem nie popisali się też ostatnio poznańscy kolejarze. Stąd sprawa jednego z peronów na dworcu: ledwo został wyremontowany (i to za niemałe pieniądze, bo kilkanaście milionów złotych) – a już robotnicy będą tam musieli wkroczyć po raz kolejny i rozebrać nowiutką nawierzchnię. Bo dwie spółki nie umiały skoordynować inwestycji.
Albo taki Dworzec Letni. Sama idea, żeby go odrestaurować – piękna. Tylko już podczas remontu okazało się, że nie za bardzo wiadomo, co będzie w odnowionym budynku. Kolejne pomysły nie wypalały. To może miałby stać pusty? Tu na szczęście skończyło się happy endem – znalazł się chętny, Koleje Wielkopolskie, który urządzi sobie na Dworcu Letnim poczekalnię.
A nie wolno zapominać o sprawie wiaduktów nad nieistniejącą jeszcze tzw. trzecią ramą. O sprawie mówiło się już jakiś czas temu, teraz trochę przycichła. Ale pewności, że droga pod wiaduktami powstanie, nie ma żadnej. A same wiadukty będą. Za 20 mln zł.
Jak widać, trochę się tego nazbierało. Nie chcę pisać, że to poznańska specjalność – bo pewnie w całym kraju i w każdym mieście można by znaleźć podobne przypadki.
Chodzi raczej o zasadę ostrożności. A w zasadzie jej brak. Zawsze mi się wydawało, że przy planowaniu inwestycji trzeba wziąć pod uwagę wszelkie możliwości i okoliczności. Dlatego gdy słyszę, że nikt nie przewidział, że część sportowa Term Maltańskich sama na siebie nie zarobi, że w ogóle nie przygotowano dla niej biznesplanu i nagle w budżecie brakuje na nią pieniędzy – nie mogę wyjść ze zdumienia.
Co tu więcej komentować? Raczej pozostawić do przemyślenia osobom odpowiedzialnym w Poznaniu (i nie tylko) za inwestycje. Przemyślenia znacznie głębszego, niż przy planowaniu wspomnianych wyżej działań.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: