Polub fanpage na FB

Poznań Spoza Kamery

Poznań Spoza Kamery

#polityka  #Poznań  #wybory  #samorząd  #inwestycje

To był w Poznaniu "dzień bez samochodu"... No właśnie, dlaczego tylko jeden?

#Poznań #ZTM Poznań #MPK Poznań #bilety #PEKA #tramwaje #autobusy #dzień bez samochodu

SEWERYN LIPOŃSKI
22 września 2014

Kończy się „dzień bez samochodu” w Poznaniu. Kierowcy mogli zabrać dokumenty auta do kieszeni i podjechać do pracy tramwajem czy autobusem zamiast tkwić w korku.



Jestem ciekaw, ilu skorzystało z tej okazji w porównaniu z zeszłym rokiem. Wtedy w Poznaniu mieliśmy cały „tydzień bez samochodu”. Teraz urzędnicy, z niezrozumiałych powodów, postanowili ograniczyć akcję z powrotem do jednego dnia. Sprawę opisaliśmy w „Wyborczej” już dwa tygodnie temu, gdy zaalarmował nas Paweł Sztando z Rady Osiedla Stare Miasto.

Jestem zaskoczony. Jeśli ktoś ma nawyk jeżdżenia samochodem, to raczej nie przestawi się na komunikację miejską po jednym dniu. Prędzej zrobi to po tygodniu

Paweł Sztando z Rady Osiedla Stare Miasto



W Zarządzie Transportu Miejskiego zapewne mają wrażenie, że w tej sprawie przesadnie się ich czepiamy. Wydawałoby się, że nawet mają trochę racji. W końcu „dzień bez samochodu” – tylko jeden! – był i dwa lata temu, i trzy lata temu, i wcześniej... I jakoś nikomu nie przeszkadzało.

Ależ my wcale nie sugerujemy, że ZTM Poznań robi coś złego. Wprost przeciwnie. My raczej czepiamy się, że ZTM Poznań robił coś bardzo dobrego, coś, co szło w bardzo dobrym kierunku – a teraz nagle przestał.

W zeszłym roku urzędnicy poszli szeroko. Zorganizowali cały „tydzień bez samochodu”, pierwszy raz włączyli do akcji rower miejski, dołączyli eventy i promocję karty PEKA. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. Aż 14 proc. pasażerów w dniach 16-22 września pokazywało kontrolerom dowody rejestracyjne samochodów! Wydawało się naturalne, że skoro akcja chwyciła, to ZTM Poznań powtórzy ją w tym roku. A tu – niespodzianka:

Z uwagi jednak na znaczne koszty, w bieżącym roku planowane jest umożliwienie pasażerom bezpłatnego przejazdu na podstawie okazania ważnego dowodu rejestracyjnego tylko w jednym dniu, tj. poniedziałek - 22 września 2014 r.

Szef ZTM Poznań Bogusław Bajoński



Czyli w skrócie: zrobiliśmy promocję mającą na celu przyciągnięcie nowych klientów. Promocja udała się, pojawiło się sporo potencjalnych klientów, na pewno przynajmniej niektórym się spodobało i zaczęli częściej korzystać z naszych usług. Dlatego nie powtórzymy już tej promocji.

Przecież to głupie i nielogiczne. Zdaje mi się, że to kolejne z działań urzędu, które NIE MIAŁYBY PRAWA ZAISTNIEĆ w prywatnej firmie. Mieliśmy już alergię na konkretne terminy w ZDM Poznań. Teraz ZTM Poznań ma alergię na promocje dla pasażerów.

Wyobraźmy sobie dowolną prywatną firmę świadczącą jakieś usługi. Niech będzie to klub fitness. Klub niby się rozwija i rozbudowuje... ale, niestety, spada mu liczba klientów. Z badań marketingowych wynika, że potencjalni klienci na razie wolą chodzić do McDonald’s i obżerać się tam niezdrowym jedzeniem, bo nikt nie próbuje ich zachęcić do zdrowszego trybu życia.

Dlatego właściciel z kierownikiem klubu wspólnie wymyślają niecodzienną promocję: przyjdź do nas z kuponami zniżkowymi do McD’s, a będziesz mógł ćwiczyć za darmo. I tak przez cały tydzień!



Akcja okazuje się hitem. Mnóstwo ludzi przychodzi do klubu fitness właśnie z kuponami w ręce. Pobliska restauracja McDonald’s świeci pustkami. W przerwie między jedną serią brzuszków a drugą nowi klienci dzielą się wrażeniami, że fajnie, fajnie, może nawet tu wrócą.

Po tygodniu właściciel klubu woła kierownika i pyta, jak poszło. Kierownik: - Szefie, rewelacja, policzyliśmy, że kupony przy wejściu pokazało 14 proc. Czyli co siódmy.

Szef cieszy się: - Super! To pewnie jeszcze do nas zajrzą. No i zyskaliśmy wizerunkowo. Nawet telewizja zrobiła o nas materiał. To co, za jakiś czas powtarzamy akcję?

Kierownik kręci nosem: - Eee, lepiej nie, za dużo nas to kosztuje.

Kumatemu właścicielowi natychmiast zapali się lampka ostrzegawcza: ale o co chodzi? Zacznie wypytywać kierownika. Bo co to znaczy, że „za dużo kosztuje”? Ilu z tych 14 proc. to byli zupełnie nowi klienci? Ilu z nich przyszło potem drugi, trzeci raz? A ilu ze stałych bywalców poćwiczyło za darmochę, bo akurat załapali się na kupony z McD’s?

Mniej kasy z biletów? Nie trzyma się kupy



Jestem ciekaw, czy wiceprezydent Mirosław Kruszyński zrobił podobny „wywiad” dyrektorowi Bajońskiemu. Jeśli tak, to możliwości są trzy:

a) Okazało się, że z kierowców korzystających z zeszłorocznej promocji niemal wszyscy natychmiast wrócili do samochodów. Świadczyłoby to o fatalnym stanie komunikacji miejskiej w Poznaniu.

b) Okazało się, że część z tych kierowców faktycznie – zgodnie z założeniami akcji – zaczęła częściej jeździć tramwajami i autobusami. Jednak ZTM stwierdził, że ma to w d..., i akcji powtarzać nie zamierza. (chyba najgorsza opcja)

c) Okazało się, że ZTM w ogóle nie zbadał, jak akcja wpłynęła na zachowania komunikacyjne poznaniaków i czy kogoś przekonała do komunikacji miejskiej. Jedynie na podstawie własnego „widzimisię” urzędnicy uznali, że miasto straciło i nie warto powtarzać tej zabawy. (całkiem prawdopodobne)

Oczywiście jest i czwarta opcja, do której próbuje nas przekonać dyrektor Bajoński, że z „tygodnia bez samochodu” skorzystali głównie pasażerowie i tak na co dzień jeżdżący komunikacją miejską. Perfidnie jeździli z dowodem rejestracyjnym auta zamiast normalnie kupować bilety. Choć to nie do nich była skierowana akcja. I stąd te „znaczne koszty”.

Wygodne tłumaczenie. Tyle że nie trzyma się kupy. Z ciekawości zajrzałem do raportów sprzedaży biletów publikowanych przez ZTM Poznań. Czy „tydzień bez samochodu” spowodował jakiś drastyczny spadek sprzedaży biletów we wrześniu 2013 r.? Wcale nie, okazuje się, że był wręcz wzrost w porównaniu do poprzedniego roku!



Sprzedaż biletów jednorazowych we wrześniu 2013 r. wzrosła o ponad 100 tys. biletów rok do roku. Lepiej sprzedawały się też bilety krótkookresowe. Spadek, niewielki, był tylko w sprzedaży liniówek i sieciówek / źródło: ZTM Poznań

A przecież, przypomnijmy, od połowy września ub. roku trwał już uciążliwy remont Teatralki. Kaponiera także – podobnie jak rok wcześniej – wciąż była zamknięta. Biorąc to wszystko pod uwagę – wzrost sprzedaży biletów absolutnie nie powinien się zdarzyć. A jednak był. I „tydzień bez samochodu” jakoś temu nie zaszkodził. Nie dowiedzieliśmy się zresztą, ile dokładnie wyniosły te „znaczne koszty”. Czy było to 10 tys. zł, 100 tys. zł, a może 500 tys. zł?

Pomijam już dziwne tłumaczenia, że „teraz to PEKA jest priorytetem”, „wszystkie siły skupiamy na PECE”, bo to ma się jak piernik do wiatraka. Że co? Że niby przez „tydzień bez samochodu” zabrakłoby ludzi do obsługi PEKI? Wydawało mi się, że za jedno i za drugie odpowiadają w ZTM Poznań dwa zupełnie różne piony.

Poza tym nikt nie wymagał od ZTM cudów. Nikt nie oczekiwał, że w sytuacji kryzysu z PEKĄ zrobią „tydzień bez samochodu” z takim rozmachem jak przed rokiem. Za każdym razem, jak o tym pomyślę, to przychodzi mi do głowy: Chryste, przecież wystarczyło tylko wydłużyć promocję.

Z jednego dnia do siedmiu.

I poinformować o tym media i mieszkańców. Co zresztą ZTM i tak musiał zrobić, żeby o „dniu bez samochodu” – tylko jednym – ktokolwiek się dowiedział.

Czekam na informacje, ilu pasażerów w tramwajach i autobusach pokazywało dziś dowód rejestracyjny. Coś czuję, że tym razem jednak nie było to 14 proc. I że nie zachęciliśmy do komunikacji miejskiej tylu ludzi co przed rokiem.

Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: