SEWERYN LIPOŃSKI
11 października 2010
W tle politycznych gierek w Platformie oraz doniesień wokół katastrofy, nieco bez echa przeszła inna ciekawa sprawa. Otóż Centralna Komisja Egzaminacyjna – ta, która układa matury i pozostałe egzaminy dla szkół – po raz kolejny zmieniła szefa.
Komunikat z września jest dość lakoniczny:
Decyzją Ministra Edukacji Narodowej profesor Krzysztof Konarzewski 16 września 2010 roku został odwołany ze stanowiska dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.
I dalej o tym, że jego obowiązki przejął dr Tadeusz Mosiek.
Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że to już piąty szef CKE w ciągu zaledwie… dwóch i pół roku. Nie wierzycie? Oto lista:
-2008: Marek Legutko
2008: Maria Magdziarz
2008-2009: Mirosław Sawicki
2009-2010: Krzysztof Konarzewski
2010- (?): Tadeusz Mosiek
Znak zapytania nieprzypadkowy, bo przecież poprzedniego dyrektora CKE wyłaniano w konkursie. Niewykluczone, że i teraz zostanie taki rozpisany. A jeśli tak – komisja zyska szóstego kolejnego szefa w ciągu niecałych trzech lat.
Nie wiem szczegółowo, jak tego typu instytucje działają od środka. Ale nie chce mi się wierzyć, aby sprawnie mogła działać jakakolwiek komisja, w której szef zmienia się co pół roku. Logiczne, że chyba lepiej, aby przez kilka lat dyrektor był jeden (no, o ile nie byłby to żaden człowiek Giertycha lub kogoś w tym typie - bo to mogłoby się skończyć recytowaniem Sienkiewicza z pamięci na maturze).
Pisałem zresztą o tym absurdzie już jakiś czas temu, wskazując go jako jeden z powodów, dla których zasady matury non stop się zmieniają. A uczniowie, którzy dziś są w podstawówce czy w gimnazjum, nie mogą mieć pewności, co ich czeka na egzaminie dojrzałości.
Konarzewski miał plan. Miał wizję i pomysły, które mogły się podobać. Chciał m.in. odchodzić od słynnego „klucza” i dawać maturzystom więcej swobody przy wszelkich zadaniach.
Teraz niestety nikt nie ma pewności, czy nie pójdziemy z powrotem w odwrotnym kierunku.
Spodobał Ci się ten tekst? Możesz go udostępnić: